środa, 30 maja 2012

Facebook


Debiut Facebooka to było świetne IPO. Kontrowersyjne stwierdzenie? Niekoniecznie.

Świetne oczywiście dla samej spółki, zdecydowanie nie udane dla organizatorów emisji (przynajmniej kilku z ogólnej liczby 33 podmiotów w to zaangażowanych) oraz części inwestorów (link). Nie można tego debiutu oceniać inaczej niż pozytywnie, oceniając rezultat dla spółki. Raz, zwiększyli ilość oferowanych papierów o 25%, dwa zwiększyli zakres cenowy i trzy, ceną emisyjną była maksymalna możliwa – $38. To oznacza, że pozyskali około 16 miliardów USD z rynku – w końcu jedno z największych IPO w historii. Nie ukrywajmy, rynku znajdującego się w takim momencie, że jedno zdanie wyrwane z wypowiedzi bądź ministra finansów Niemiec, bądź szefa jednej z greckich partii bądź osoby odpowiedzialnej za finanse jednego z większych hiszpańskich regionów może na EUR/USD spowodować ruch kilkadziesiąt pipsów w kilka minut. Rynku żyjącego obawami nie tylko o los Grecji, ale o przetrwanie hiszpańskiego sektora bankowego czy z coraz większym niepokojem przyglądającego się zwiększającemu się zadłużeniu największych gospodarek świata. Rynku, gdzie złe informacje są w istocie odczytywane jako dobre – mam na myśli statystki makroekonomiczne z gospodarki USA i logikę myślenia części uczestników rynku, ponieważ prezes FED zapowiedział, że może się pojawić QE numer 3, gdy sytuacja będzie zła. W takim momencie sprzedaż akcji po $38 przy prognozowanym EPS $0,60 (link) oraz przy rozwodnionym EPS za ostatnie cztery kwartały $0,31 (link) daje wskaźnik oczekiwanego P/E 63,33 oraz P/E 122,58 za ostatni rok. Pomijając przybliżenia przy tych obliczeniach, oznacza to jedno – spółka sprzedała się bardzo drogo.

Zastanawiające są motywacje oraz oczekiwania osób oraz instytucji składających zapisy. Próba wytłumaczenia takiej wyceny kupowaniem znacznie zwiększonych przyszłych zysków i wzrostu przychodów rozbija się o ten drobny fakt, że spółka w połowie IPO właśnie sama zredukowała swoje prognozy (link). Kupowanie akcji dla samej wizji i geniuszu Zuckerberga przypuszczalnie było dla części uczestników emisji jednym z kryteriów podejmowania decyzji. Przewidywanie intensywniejszej monetyzacji użytkowników też nie jest takie oczywiste (generalnie mówiąc wzrost przychodów w przeliczeniu na jednego uczestnika) – jeśli komuś pogorszy się sytuacja materialna, to pewnie w pierwszej kolejności ograniczy wydatki na gry na Facebooku. Założenie ciągłego wzrostu liczby użytkowników też nie jest uzasadnione – historia portalu MySpace. Nie należy też tutaj niedoceniać logiki na zasadzie „mam konto, podoba mi się tez mogę być współwłaścicielem!”. Dodatkowo instynkt stadny, świetna promocja i medialność, moda, informacje o popycie podsycające napływ kolejnych zapisów. Czy to wszystko uzasadnia płacenie tak wysokiej ceny jak wynika ze wskaźników obliczonych na podstawie danych udostępnionych przez spółkę? Moim zdaniem absolutnie nie. Dlaczego? Wycena kiepsko wygląda przy innych spółkach, powiedzmy prowadzących podobną działalność (na podstawie prostego porównania): obecne P/E Google’a to około 18 (link), Apple około 14 (link), Groupon jeszcze nie jest rentowny (link), a LinkedIn pokazuje skromny zysk (link). Nawet uwzględniając realność wszystkich świetlanych prognoz, jest istotny potencjał spadku. Rynek to widzi, co obrazuje kurs obecnie. Jaki jest zasięg potencjalnego spadku (o ile taki wystąpi) jest ciężko prognozować, gdyż to zależy od wielu czynników. Ogólnej sytuacji rynkowej, spełniania prognoz przez spółkę, wzrostu tendencji do korzystania z urządzeń mobilnych do podglądu portalu (tam jest mniej reklam, to i mniej przychodów). Oczywiście wątpliwości co do zasadności wyceny na poziomie $38 pojawiały się przed ofertą publiczną, a ostatnio Aswath Damodaran, wybitny specjalista od wyceny przedsiębiorstw, napisał tekst, gdzie wskazuje $29 jako właściwą cenę (link). Zamknięcie z 29 maja to $28,84, jednak ja byłbym ostrożny ze stwierdzeniem, że ten poziom cenowy plus minus $1 może się okazać lokalnym dołkiem.

Więc już doszliśmy do wniosku, że wycena na poziomie $38 była zdecydowanie zbyt optymistyczna, jednak na rynku znaleźli się gracze, który byli skłonni zapłacić powyżej $42 zaraz po debiucie, a maksymalnie $45 na pierwszej sesji 18 maja. Jak skończyła się ta sesja? Bronieniem kursu przez Morgan Stanley przed zejściem poniżej ceny emisyjnej (link). Szacuje się, że Morgan Stanley nabył wtedy papiery za około 2 miliardy USD. Kupił ich tak dużo, że na następnej sesji już się na taki krok nie zdecydował – efekt to całkiem duża luka na wykresie. Równie ciekawe rzeczy działy się przed rozpoczęciem notowań – opóźnienie od planowanej godziny otwarcia wyniosło około 45 minut, i to na NASDAQ’u, giełdzie o jednych z najwydajniejszych serwerów i systemów, jakimi dysponują światowe instytucje obrotu. To opóźnienie jeszcze byłoby możliwe do zignorowania, ale problemy z nagromadzeniem zleceń spowodowały, że część z nich nie została wykonana, a powinna. Oczywiście giełda umożliwiła składanie roszczeń z tego tytułu następnego dnia, ale wyobrażam sobie emocje w tych pechowych instytucjach, gdzie zlecenie zostało złożone, otwarcie było pozytywne, później najprawdziwszy wodospad i akcja obronna Morgan Stanley, a tutaj ciągle nie ma potwierdzenia wykonania zlecenia i nie wiadomo co i jak powiedzieć wydzwaniającemu klientowi tak, by nie doprowadzić go do zawału. A w tych przypadkach chodziło o setki tysięcy lub miliony USD, więc emocje naprawdę musiały być intensywne.

Tutaj oczywiście pojawia się już ta nagłośniona kwestia zmiany prognoz i działanie Morgan Stanley (link). Przyczyną całego zamieszania jest sam Facebook, który 9 maja złożył do amerykańskiego odpowiednika KNF dokumenty modyfikujące prospekt emisyjny, w których były zawarte obniżone prognozy przychodów oraz stwierdzenie, że spółka dostrzega ryzyko dla przychodów wynikające ze wzrostu liczby użytkowników korzystających z urządzeń mobilnych (mniej reklam). 9 maja to już IPO było w zaawansowanej fazie i odbywały się spotkania z potencjalnymi inwestorami. Stąd podejrzenie, że części inwestorów Morgan Stanley przekazywał inne (nowsze) dane niż pozostałym. Na dzień dzisiejszy ta kwestia będzie dopiero wyjaśniana. Chciałbym zauważyć, że informacje spółki były dostępnie publiczne (modyfikacja lub aneks do prospektu) oraz JPMorgan oraz Goldman Sachs również  zmieniły swoje prognozy. Istotne w tym przypadku jest, że w odróżnieniu od większości IPO na rynku amerykańskim, w tym Morgan Stanley wiódł wiodącą rolę (link). Jako jedyny z 33 podmiotów organizujących emisję prowadził roadshow (intrygujące informacje o traktowaniu Zuckerberga jako celebryty na spotkaniu z ludźmi gotowymi wyłożyć dziesiątki milionów USD na akcje jego spółki) oraz przyjmował zapisy, gdy zwykle te czynności są dzielone na kilka podmiotów. Dlatego całe odium wprowadzania w błąd zostało przypisane właśnie Morgan Stanley. Nie wykluczone, że przynajmniej w jednej kwestii cześć inwestorów mogła być wprowadzona przez Morgan Stanley w błąd, mianowicie w informowaniu zainteresowanych o popycie na akcje w całym procesie IPO. W tekstach podsumowujących całą emisję pojawiały się anonimowe wypowiedzi zarządzających funduszami, pracowników innych banków o tym, że nie było precyzyjnej informacji o popycie, a jeśli już jakieś były udostępniane, to bardzo optymistyczne. Również anonimowo informowano, że księgę zleceń zamykano bardzo późno i długo nie było wiadomo kto ile akcji obejmie. Jeden anonimowy zarządzający funduszami z Londynu czuje się zmylony przez Morgan Stanley, gdyż będąc informowany o sporym popycie złożył zlecenie zakładając znaczną redukcję i ostatecznie został z dodatkowa pulą akcji wielkości 40% tego co potrzebował (link). Niby te 40% to nie tak dużo, ale wartość objętych dodatkowo akcji była znaczna i mogła generować problem dla ich posiadacza. Prawdopodobnie nie był jedyny, ale przynajmniej jemu udało się je sprzedać na pierwszej sesji nie tracąc na tym zbyt wiele, a może nawet skromnie zyskując. Część mogła się nie zdecydować na sprzedaż dodatkowych akcji, które potem im zaczęły bardzo ciążyć w portfelu, co z kolei zwiększyło później presję podaży.

Kilka słów o Morgan Stanley. Wszystko wskazuje na to, że to oni na IPO Facebooka stracą najwięcej. Z jednej strony zarobili na opłatach od IPO około 68 milionów USD, z drugiej strony skupili akcji za 2 miliardy USD za niemniej niż $38 za sztukę, gdyby szybko chcieli się tego pozbyć, dołożyliby swoją cegiełkę do dołowania kursu. Patrząc na obecny kurs, to szacuję, że są na tym stratni tak pomiędzy 250 a 400 milionów USD na ten moment w zależności od tempa redukcji ilości posiadanych papierów. Dodatkowo, wszystkie media w Stanach i Europie powtarzały na okrągło informację, jak to Morgan Stanley manipulował informacjami, w każdym razie, że miały miejsce nieetyczne praktyki w procesie IPO, oraz że generalnie IPO się nie udało. To jest wielki cios wizerunkowy dla banku i należy go rozpatrywać jak stratę.

Podsumowując, uważam, że to IPO było bardzo udane dla samego Facebooka. W niepewnych warunkach udało się pozyskać z rynku 16 miliardów USD, wcześniejsi akcjonariusze zyskali możliwość swobodnego wyjścia z inwestycji, a opinia publiczna jest bardziej skupiona na Morgan Stanley niż na spółce, która w połowie roadshow istotnie zmienia swoje prognozy. Sam debiut przeszedł do historii jako jeden z największych i z pewnością będzie jednym z wydarzeń roku. Dla kogo to była porażka? Dla Morgan Stanley głównie oraz dla całej grupy inwestorów indywidualnych i instytucjonalnych, którzy świadomie podejmowali swoje decyzje inwestycyjne. Zakup akcji jest ryzykowny, bez względu na to, co twierdzi oficer sprzedaży w renomowanym banku. Sprawozdanie finansowe było jawne. Dlatego nie rozumiem ludzi, którzy podejmują decyzje finansowe oraz inwestycyjne czasami bezrefleksyjnie, bez choćby podstawowego przygotowania merytorycznego lub przynajmniej wiedzy o danym instrumencie finansowym. W którymś miejscu natknąłem się na opis pretensji pewnego Amerykanina, który na akcje Facebooka przeznaczył 25 tysięcy USD z funduszu na edukację swojej dziewięcioletniej córki, a kilka dni po debiucie ma pretensje do całego świata z Wall Street na czele. Co czeka kurs Facebooka w najbliższej przyszłości? Czynników ryzyka jest wiele, oprócz wspomnianych wcześniej dochodzą dodatkowa podaż związana z zamykaniem stratnych pozycji oraz coraz szersze możliwości wykorzystywania krótkiej sprzedaży na akcjach spółki (przez pierwszy tydzień miała ograniczony zakres link). Teraz rynek musi znaleźć swój poziom równowagi. Czas na realizowanie swoich kolejnych planów dla Facebooka już się rozpoczął, miliony ludzi będą ich coraz intensywniej obserwować.

czwartek, 24 maja 2012

Nie sposób się nudzić


U nas WIG20 jest najniżej od lipca 2009, zaraz prawdopodobnie będziemy widzieć jedynkę z przodu. Niemcy wczoraj sprzedali dwulatki za 4,5 miliarda EUR, bez kuponu, przy rentowności oscylującej poniżej 0,07% rocznie (link). W Grecji nie ma już pieniędzy na leki i apteki sprzedają je za pełną cenę (link). Hiszpanie nagle się orientują, że w 2012 roku zapada nie 8 miliardów, ale 36 miliardów EUR długu w regionach (link). HSBC uważa, że gospodarka Chin się kurczy (link). Natomiast Unia sugeruje krajom członkowskim przygotowanie planów na wypadek wyjścia Grecji ze strefy euro (link).

Nie sposób się nudzić.

wtorek, 22 maja 2012

Emocji ciąg dalszy


Wczoraj syndyk masy upadłościowej DSS poinformował, że skierował pisma zawierające oświadczenia o odstąpieni od umów z wybranymi podmiotami, w tym do Hydrobudowy Polska S.A., Polimexu – Mostostal S.A. oraz Skarbu Państwa (link). Dotyczy to między innymi umowy na A2. Wcześniej Zarząd GPW zawiesił obrót akcjami (link), a syndyk poinformował o przesunięciu terminu publikacji raportu za pierwszy kwartał (link). Problemy z płatnościami dla podwykonawców coraz bardziej przebijają się do mediów i parlamentu (link, link, link), są już wnioski do prokuratury i jest nawet pomysł sejmowej komisji śledczej.

Uważam, że bardzo dobrze się dzieje, że jest naświetlany opinii publicznej problem podwykonawców. Tylko, że to jest bardziej skomplikowany problem, począwszy od konstrukcji przetargów w budownictwie drogowym z kryterium cenowym na czele, przez nierozsądne składanie ofert przez spółki (nie zakładanie wzrostu cen surowców i liczenie na zmianę warunków kontraktu), które czasami nie miały doświadczenia w tym sektorze budownictwa, po kwestię przepływów pieniężnych pomiędzy inwestorem, wykonawcą a podwykonawcami w miarę zaawansowania prac budowlanych. Autostrada A2 jest finansowana z publicznych pieniędzy, więc naturalnym jest oczekiwanie, że finansowanie inwestycji oraz wybór wykonawcy powinny być przejrzyste oraz zgodne z interesem społecznym. Nie jestem przekonany, czy tak było w tym przypadku, tutaj pisałem o nieuregulowanym zobowiązaniu DSS wobec Skarbu Państwa i wierze przedstawiciela rządu w przetrwanie DSS mimo jego problemów (link). Sytuacja podwykonawców naprawdę nie jest komfortowa, i nawet nowy projekt ustawy ministra transportu odnośnie pomocy dla nich może nie być wystarczająco pomocny, przynajmniej tak wynika z jego omówienia, które przed chwilą było w TVN CNBC. Spełnienie odpowiednich warunków, nakazy sądowe i długotrwałe oczekiwanie na uregulowanie należności. Być może nie wszystkim podwykonawcom uda się odzyskać pieniądze, część będzie musiało ogłosić wcześniej upadłość. A ci przedsiębiorcy zatrudniają tysiące ludzi, płacą podatki i korzystają z usług innych podmiotów. Kolorowo nie jest.

Dzisiaj na stronie DSS pojawiło się zaproszenie (link), takiej inicjatywy jeszcze nie widziałem w przypadku spółek akcyjnych. Być może jesteśmy świadkami narodzin nowej polskiej tradycji?

FB


Pewnie znajdą się ludzie w Stanach, którzy nie sądzili, że to się tak skończy. Ja podejrzewam, że to dopiero początek. Świetnie ulokowane IPO relatywnie blisko lokalnych szczytów na amerykańskim rynku, znakomita medialność, podnoszenie ceny emisyjnej i ilości oferowanych akcji (link), zebrane około 16 miliardów USD z rynku przy sporych obawach między innymi o los Hiszpanii i Grecji (pozostałych państw też), tempo rozwoju w Chinach. Do tego ułatwienie wejścia i wyjścia do i z akcjonariatu (części obecnych akcjonariuszy to się pewnie podoba). Słowem, sukces.


Nic dodać, nic ująć (cena emisyjna 38 USD, źródło wykresu link). Interesujący jest wolumen – 579 milionów sztuk na pierwszej i co najmniej 167 na drugiej przy około 421 oferowanych, to całkiem sporo (link). Middleton zwraca uwagę na reakcje Morgan Stanley, który stabilizował kurs Facebooka na pierwszej sesji (link). W tym artykule (link) jest podana sugestia, że Morgan Stanley mógł wydać w piątek na to nawet około 2 miliardów USD. Tutaj z kolei, że Morgan Stanley jako jeden z organizatorów IPO mógł na tym zarobić około 175 milionów USD (link). Jeżeli kurs Facebooka będzie dalej spadał, powiedzmy sporo poniżej 30 USD, to zastanawia mnie, czy prezes Morgan Stanley na specjalnej konferencji prasowej ogłosi stratę banku, podobnie jak zrobił prezes J.P. Morgan?

piątek, 18 maja 2012

PBG


Tutaj robi się coraz ciekawiej, PBG miało wczoraj swoje historyczne minimum, a wygląda na to, że dzisiaj będzie jeszcze niżej. Jedno porównanie: kapitalizacja PBG po wczorajszej sesji wyniosła niecałe 287 milionów złotych, gdy pakiet akcji Rafako nabyty niedawno był warty rynkowo niecałe 354 miliony złotych.

PBG poinformowało 15 maja o zawarciu umowy w sprawie czasowego i warunkowego powstrzymania się od egzekwowania zobowiązań (link). Znalazł się tam zapis:
10. każdy z Banków może wypowiedzieć Umowę ze skutkiem natychmiastowym poprzez złożenie wszystkim pozostałym stronom, na piśmie pod rygorem nieważności, stosownego oświadczenia, jeżeli zajdzie jedna lub więcej z poniższych okoliczności: 
1) w odniesieniu do któregokolwiek członka Grupy PBG zostanie złożony wniosek o ogłoszenie upadłości obejmującej likwidację majątku lub z możliwością zawarcia układu, oświadczenie o wszczęciu postępowania naprawczego lub zostaną podjęte jakiekolwiek kroki w celu wszczęcia podobnego postępowania (niezależnie od tego czy działanie takie podjęła osoba trzecia czy członek Grupy PBG);

Już po publikacji zapisów tej umowy spółka poinformowała o dwóch wnioskach o upadłość spółki zależnej DROMOST sp. z o.o. (link, link). Wprawdzie zostały one złożone do sądu 4 kwietnia i 17 kwietnia, to taki zapis w umowie z bankami stanowi zaproszenie dla wszystkich podwykonawców spółek z grupy PBG do składania teraz wniosków do sądu. Dlaczego? By wywrzeć presję, licząc że spółka bojąc się o finansowanie, a za tym idzie własne przetrwanie, będzie skłonna spłacić swoje zobowiązanie bardziej chętnie. Uważam, że banki wiedziały co podpisują, i raczej nie zamierzają z tej klauzuli korzystać, przynajmniej w najbliższym czasie, ale pozostawienie takiej furtki zawsze zostawia możliwość skorzystania z niej. To będzie napędzać karuzelę z kolejnymi wnioskami, które będą kolejnymi impulsami do spadku kursu. Niedługo PBG ma emitować obligacje zamienne na akcje w kilku transzach. Nie znana jest cena konwersji, oraz nie wiadomo, czy ceny będą się w poszczególnych transzach obligacji różnić. W interesie obejmującego (jednego, kilku?) jest, aby ta cena była jak najmniejsza oczywiście.

Wczorajsze zamknięcie po 20,05 stwarza dzisiaj ciekawą sytuację – jest do przekroczenia blisko dość okrągła liczba 20 złotych za akcje. Zazwyczaj jest tak, że przy okrągłych limitach ceny (5, 10, 20, 50, 100 złotych i tak dalej) w arkuszu występuje kumulacja zleceń, tzn. jest złożonych więcej zleceń obejmujących większy wolumen niż na limitach ceny większych lub mniejszych o kilka kroków. Przekroczenie takiego okrągłego limitu ceny może wywołać aktywację stop lossów, co jest bardzo możliwym scenariuszem na dzisiaj. Oczywiście większość zleceń stop loss nie jest ustawiona z limitem aktywacji o jeden krok niższym od okrągłego limitu, tylko trochę niżej. Niżej dlatego, żeby stop lossy nie aktywowały się na przypadkowych wybiciach z okrągłego poziomu. Przypuszczam, że w przypadku PBG spora część graczy właśnie ustawiła stop lossy poniżej 20 złotych, tak około 19,40-19,65. Ich aktywacja może nawet zbić kurs do 16-17 złotych. To jest tylko jeden scenariusz, który niekoniecznie musi się spełnić, jednak ogólny sentyment na rynku sprzyja takiemu rozwojowi zdarzeń.

poniedziałek, 14 maja 2012

Płynność


Każdy, kto śledzi polski rynek od pewnego czasu obserwuje zmniejszoną płynność. Na przykład w ciągu pierwszej godziny handlu na GPW jest tylko około 60 milionów złotych, lub przed otwarciem rynków amerykańskich jest poniżej 300 milionów złotych na WIGu, lub gdy w Londynie rynek jest zamknięty, to obroty są niższe o 30% niż sesję wcześniej. To jest bardziej odczucie i indywidualne wrażenie, które coraz więcej osób odczuwa. Statystyka rzeczywiście potwierdza ten spadek płynności rynku, poniżej jest wykres dzienny WIG20 dla ostatnich dwóch lat, wolumenem z EMA z 10 i 50 sesji.


Jest widoczna różnica pomiędzy wartością EMA(10) w ostatnim miesiącu, a na przykład fragmentami 2011 roku. Jest to odczuwalne, zwłaszcza na początku sesji. Poniżej są statystki dzisiejszej sesji z godziny 09:35:11 (WIG20 i WIG 09:35:01), żółta pionowa linia zaznacza właśnie tą godzinę na wykresie tickowym WIG20.





Przez trochę ponad 35 minut sesji dokonano 3792 transakcji o wartości niecały 26,5 miliona złotych, z czego tylko około 17 milionów przypadało na WIG20. Niecałe 13,8 miliona to obrót na 5 spółkach, a 17,6 miliona na 10 spółkach z największymi obrotami (w tym Atlantis i Poljadło, które dzisiaj mają większe obroty niż zazwyczaj). Spółek na 14 maja na GPW jest 433, z czego tylko na 300 po 35 minutach dokonano transakcji (link). Na otwarciu na WIG20 było 1,168 miliona złotych obrotu (przez KGHM), przy czym 7 spółek miało obroty poniżej 10 tysięcy złotych (Handlowy 745 złotych!!!).

Tymczasem w Norwegii


Ostatnio trafiłem na bardzo ciekawy news o norweskim funduszu inwestycyjnym, który skłoniła mnie do wyszukania kilku informacji na jego temat. Jestem pozytywnie zaskoczony ile kolejnych, jeszcze ciekawszych informacji udało mi się w ten sposób znaleźć. Jedna informacja o zmianie zaangażowania tego funduszu w obligacje jednego z europejskich państw spowodowała możliwość dowiedzenia się, ile fundusz posiadał akcji Apple’a na koniec 2011 roku w przeliczeniu na jednego obywatela. Tak po prostu, zwyczajnie. Interesujących informacji jest wręcz ogrom, dlatego zdecydowałem się podzielić je na co najmniej dwa wpisy, więc zacznijmy od początku.

The Government Pension Fund Global to norweski fundusz państwowy, w którym lokowane są środki z wydobycia ropy (link). Jest to jeden z największych funduszy na świecie, za największy najczęściej uważa się Abu Dhabi Investment Authority. Powstał w 1990 roku, jest zarządzany przez jednostkę banku centralnego Norwegii w imieniu norweskiego ministerstwa finansów, które z kolei jest właścicielem funduszu w imieniu obywateli Norwegii. Ministerstwo określa strategię inwestycyjną, biorąc pod uwagę rady od banku centralnego i decyzje parlamentu. Środki z ropy są inwestowane tylko poza Norwegią, w celu uniknięcia przegrzania własnej gospodarki i ochrony przed fluktuacjami cen ropy. Fundusz został założony, by dać rządowi większe pole manewru w zakresie polityki fiskalnej (jest zintegrowany z budżetem państwa) oraz przygotować się na potencjalne problemy demograficzne lub spadek przychodów z ropy w dłuższym okresie. Mimo swojej nazwy, do tej pory parlament nie zdecydował kiedy i jak środki w nim gromadzone zaczną być wykorzystywane w norweskim systemie emerytalnym.

Teraz trochę liczb. Fundusz inwestuje 60% środków w akcje, od 35% do 40% w papiery o stałych przepływach pieniężnych i do 5% w nieruchomości. 50% środków jest ulokowanych w Europie z zastrzeżeniem, że 60% obligacji jest nabytych w Europie. Rynkowa wartość portfela funduszu to 3496 miliardów koron norweskich na koniec pierwszego kwartału 2012 (tutaj cały raport, polecam przeglądnąć link), w przeliczeniu to jest około 462 miliardów euro przy kursie EUR/NOK 7,5649 z godziny 22:00 11 maja (link). PKB w cenach bieżących za 2011 rok (link) to 2711 miliardów koron, co daje około 358 miliardów euro, przy populacji kraju niecałych 5 milionów osób wychodzi, że na jednego obywatela Norwegii przypada po pierwszym kwartale 2012 roku prawie 92,5 tysiąca euro środków w funduszu. Z ciekawszych danych z raportu, to 1,1% portfela obligacji funduszu ma rating poniżej BBB, a annualizowana stopa zwrotu z funduszu za ostatnie 10 lat to 4,82% (w walutach obcych, nie w koronach), co realnie daje 2,54% (koszty zarządzania wynosiły tylko 0,1% rocznie).


W tym opisie najbardziej rzucają się w oczy właściwie dwa fakty. Po pierwsze, fundusz w różnych formach istnieje już od ponad 20 lat, zdążył zgromadzić więcej pieniędzy niż wielkość PKB za ostatni rok, a fundusz do tej pory tylko kumuluje pieniądze. Nie wypłacono z niego jeszcze ani jednej korony w ramach emerytur, mimo że parlament może w każdym momencie odpowiednio zmienić prawo. I nie zanosi się na to, aby miano zacząć z niego korzystać w najbliższych latach – niska stopa bezrobocia, wysoki standard życia, kraj skandynawski, w dodatku wydobywający surowce naturalne. Chciałem znaleźć wielkość deficytu budżetowego w ostatnich latach, ale tutaj zaskoczenie, wygląda na to, że takiego nie było w latach 2006-2010, przynajmniej na poziomie central government (link). To oznacza, że z dużym prawdopodobieństwem wartość funduszu będzie dalej rosnąć, przez zwrot z aktywów i kolejne przepływy ze sprzedaży ropy, pomijając wahania wyceny rynkowej aktywów w dłuższym terminie. Więc pytanie jest takie – co się musi stać i kiedy, żeby Norwegowie zdecydowali się zacząć korzystać z tych środków? Na ten moment wydaje się to całkiem odległą perspektywą, a już jest uzbierane prawie 92,5 tysiąca euro dla każdego obywatela, i to dalej będzie rosnąć. A w Polsce? Został utworzony Fundusz Rezerwy Demograficznej, z którego przelano Funduszowi Ubezpieczeń Społecznych miliardy złotych, by było z czego wypłacać emerytury (link). Powód? Kryzys, dług i brak płynności ZUS okazują się wystarczającym powodem do uszczuplenia środków z FRD, czyli tych na gorsze czasu. Tymczasem w Norwegii od 20 lat politycy nie zdecydowali, kiedy z tego zacząć korzystać. Mniej chodzi o to, że nie musieli, gdyż są na innym etapie rozwoju, są eksporterem ropy, a społeczeństwo jest zamożne. Bardziej o to, że mogli, a dalej nie ma decyzji, kiedy te środki wykorzystać.

Po drugie, roczne koszty zarządzania to 0,1%, czyli bardzo mało. Jak to wypada w porównaniu z naszymi OFE? Znalazłem takie zestawienie za lata 2006-2010 (dół strony - link), nie wygląda to dobrze. Na stronie KNF jest zestawienie informacji szczegółowych o PTE, weźmy dla przykładu ING OFE. Opłata za zarządzenie miesięcznie 15,5 miliona złotych, załóżmy średnią wartość aktywów netto dla całego roku 55 miliardów złotych (30 kwietnia było 56,666 miliarda - link). To daje 0,3382% opłaty rocznie, co teoretycznie nie wypada jeszcze tak źle w porównaniu do Norwegów. Jednak, gdy weźmiemy tez pod uwagę ING OFE jest największe i płaci najmniejsze opłaty w stosunku do aktywów, oraz to, że jest takie coś u nas jak opłata od składki na dzień dobry w wysokości 3,5% (wcześniej 7%!), to już nie jest tak pięknie.

piątek, 11 maja 2012

Pan Przewodniczący


Temat podwyższenia wieku emerytalnego, nic nowego, dzień w dzień sieczka w mediach. Wielu ekonomistów już swoją opinię wyraziło, nie jestem kompetentny by próbować w tym temacie polemizować, a zakładam, że rząd i tak nie zrezygnuje ze swoich pomysłów. Natomiast mam jedną sugestię – proponuję, aby media, wszystkie media, przed każdym pojawieniem się na wizji Pana Przewodniczącego NSZZ „Solidarność” Piotra Dudy przypominały fragmenty jego wypowiedzi z 28 marca 2012 roku, zarejestrowanej przed budynkiem Sejmu przez ekipę Panoramy TVP (link). Ta wypowiedź przeszła bez większego echa, a szkoda, bo rzuca nowe światło na działalność Pana Dudy.

Bankia

Rząd Hiszpanii ogłosił przedwczoraj decyzję o nacjonalizacji Bankii - trzeciego co do wielkości banku w Hiszpanii (linklinklink). W mojej opinii już mniejszą uwagę powinno się zwrócić na to, ile miliardów euro rząd wpakuje w kolejny bank, jak również o metodę dokonania nacjonalizacji. Ważniejsze jest to, że jest to ósmy (!!!) znacjonalizowany bank w Hiszpanii od 2009 roku, a wcale nie zanosi się, że jest to ostatni. Następną istotną informacją jest, że nikt nie chciał nabyć CatalunyaCaixa z dobrodziejstwem inwentarza nawet za symboliczne euro. To poddaje w wątpliwość plan premiera Hiszpanii odnośnie restrukturyzacji Bankii, który miał właśnie polegać na sprzedaży aktywów. Bankia została utworzona w 2010 roku z połączenia siedmiu regionalnych cajas, z największą Caja Madrid na czele (tu wspominałem wcześniej o cajas link). Trzeba było około 33 miliardów euro w różnych formach pomocy, by w końcu znacjonalizować bank i przejąć kontrolę.

Nie chcę już przypominać ile wynosi rentowność obligacji Hiszpanii. Wprawdzie jest to rynek wtórny, a rząd Hiszpanii zadłuża się na pierwotnym, i to właśnie dane o rentowności na przetargach powinny być raczej brane pod uwagę przy określaniu stanu finansów państwa, tzn. wzrostu kosztów obsługi długu. Potrzeby pożyczkowe Hiszpanii w 2012 roku to około 185 miliardów euro, przynajmniej taka kwota była podawana miesiąc temu (świetna prezentacja, dalej ją polecam link). Na część tej kwoty już się aukcje odbyły, ale sporo zostaje. W przypadku pogorszenia się nastrojów, kolejnych niespodzianek (?) z sektorem bankowym, rentowności na aukcjach mogą pójść w znacznie górę, a ratowanie sytuacji w wykonaniu EBC poprzez skup na rynku wtórnym może okazać się nie skuteczne w dłuższym terminie. Nie wspominając szczegółowo o bezrobociu, rynku nieruchomości – to kolejne potencjalne źródła fatalnych informacji. W tym momencie jedynym źródłem powiewu optymizmu mogą być konkretne i stanowcze działania rządu. Jednak, jak pokazuje przypadek dzisiejszej Grecji, nawet na skraju przepaści politycy są bardziej skłonni robić to, co mówią sondaże, niż to, co ma większe szanse przynieść pozytywny skutek.

Hiszpania Hiszpanią, ale w ten sposób niemieckie dziesięciolatki mogą w najbliższym czasie zejść z rentownością na rynku wtórnym poniżej 1,5% rocznie na dłuższy okres czasu – do naruszenia tego poziomu nie wiele brakuje (link). Dziesięciolatki są istotne, o nich się ciągle mówi, ale dwulatki były dzisiaj cały dzień z rentownością poniżej 0,1% rocznie (tu pisałem o niemieckich dwulatkach link)! To jest mniej, niż stopa depozytowa EBC (0,25% link). Mam nieśmiałe podejrzenie, że znajdą się w Europie banki, które kupują te obligacje mając możliwość złożenia depozytu do EBC (link). Czemu mogą podejmować tak wydaje się nierozsądną decyzję? Tutaj jedna z możliwych odpowiedzi autorstwa Reggie’go Middleton’a (polecam przyjrzeć się wyliczeniom potencjalnych scenariuszy link) – bilansowanie (zmniejszanie) strat na obligacjach krajów PIIGS posiadanymi papierami państw uważanych za safe haven, takich jak Niemcy. I ten problem dotyczy nie tylko banków – inne instytucje finansowe takie jak ubezpieczyciele też trzymają sporo aktywów w obligacjach!

Nie korzystam osobiście z Twittera, ale podobno w Hiszpanii ostatnio zawzięcie trendowany był "#hagamoscomoislandia", w wolnym tłumaczeniu „Do as Iceland Did” (link). Zapowiedź masowych protestów i może nowych wyborów?





wtorek, 8 maja 2012

Powtórka z rozrywki


Zaczyna się. Lider greckich socjalistów (PASOK), minister finansów negocjujący pomoc z Komisją Europejską, MWF i EBC, właśnie wczoraj po wyborach ogłosił, że warunki niepopularnej w Grecji umowy ratunkowej powinny być negocjowane, by zmniejszyć wyrzeczenia i ucisk Greków (link). Dlaczego? PASOK i Nowa Demokracja, jedyne dwie partie z poprzedniego składu parlamentu po wyborach nie mają większości, stąd potrzeba renegocjacji tego, co się samemu wynegocjowało (tutaj zestawienie greckich partii z ich założeniami, jeszcze przed wyborami link). Generalnie, nic nowego. Jednak te wewnętrzne greckie przepychanki, apele, wezwania, obietnice, szukanie większości i potencjalne kolejne wybory w tym roku stanowią poważne ryzyko dla stabilności Strefy Euro. W tym momencie można oczekiwać, że w najbliższym czasie temat Grecji znowu przyćmi Hiszpanię. Koniec problemów? Raczej nie, dalszy ciąg ciekawych czasów przed nami.

Teraz próbuje sformować rząd lewicowa Syriza, która jest przeciwna rygorystycznym zmianom (link).

EDIT (8 maja, 15:35):
Potencjalny premier Grecji, Alexis Tsipras, Syriza, między innymi proponuje powołać międzynarodową komisję do zbadania legalności greckiego długu, proponuje objąć państwową kontrolą komercyjne banki i proponuje wstrzymać spłatę długu (linklink). Coraz ciekawiej...

piątek, 4 maja 2012

Akcyza


Jeden z mieszkańców Cortina d’Ampezzo chciał być sprytny i zaoszczędzić trochę na paliwie (wszyscy chcemy), więc pojechał do Austrii zatankować, w końcu tam akcyza i VAT są niższe. Odpowiednio dla bezołowiowej stawka akcyzy za 1000 litrów i stawka VAT dla Austrii i Włoch: 482 EUR lub 515 EUR i 20% oraz 704,20 EUR i 21% (link). Wszystko skończyło by się dobrze, gdyby zatankował bak do pełna i wrócił do siebie, ale ten Włoch inaczej zinterpretował „tankowanie do pełna” i wypełnił paliwem kilka karnistrów. Został zatrzymany przez włoską policję i grozi mu za ten czyn grzywna w wysokości 8 tysięcy EUR i do trzech lat więzienia (link). Świetny biznes jak na próbę zaoszczędzenia około 50 EUR na akcyzie, bez wątpienia. Jedno mnie zastanawia – czy włoska policja robi wyrywkowe kontrole zaraz za granicą z Austrią i szuka karnistrów, czy wręcz stacjonuje na najbliższych austriackich stacjach i dyskretnie obserwuje, kto tankuje do innych zbiorników niż fabryczne baki w samochodach? Lub czy ten Włoch miał pecha i został złapany przez drogówkę, bo przecież nie ma na granicy austriacko-włoskiej kontroli granicznej. A skoro nie ma kontroli, to czy każdy samochód nie osobowy przekraczający granicę jest dla włoskiej policji potencjalnym celem do kontroli i źródłem pieniędzy dla włoskiego budżetu?

Polska ustawa o podatku akcyzowym z dnia 6 grudnia 2008 r. (Dz.U. 2009 Nr 3 poz. 11 z późniejszymi zmianami, link) wdraża szereg unijnych dyrektyw dotyczących podatku akcyzowego, w tym dyrektywę Rady 2007/74/WE z dnia 20 grudnia 2007 r. w sprawie zwolnienia towarów przywożonych przez osoby podróżujące z państw trzecich z podatku od wartości dodanej i akcyzy (link). Zwolnienie z VAT i akcyzy paliw jest określone w art. 33 oraz art. 34 ustawy i w artykule 11 dyrektywy. W skrócie, legalne jest przewiezienie paliwa w baku na własny użytek oraz w kanistrach w ilości nieprzekraczającej 10 litrów. Zakładam też, że włoskie regulacje są bardzo podobne do polskich w tym zakresie. Pytanie jest tutaj proste- jaki procent społeczeństwa włoskiego jest świadomy istnienia takich przepisów? Ciekawe jaki procent Polaków wie, ile paliwa, papierosów czy alkoholu będących zwolnionych z akcyzy i VAT może przywieźć na terytorium Polski? Nie podejrzewam, aby to była większość.

czwartek, 3 maja 2012

Nadmiar długu i jego konsekwencje


W jednym ze wcześniejszych wpisów wspomniałem o aukcji niemieckiej z 18 kwietnia, gdy Niemcy sprzedali dwuletnie obligacje za 4,206 mld Euro (link). Jeśli komuś się wydawało, że to dużo, to Amerykanie 30 kwietnia sprzedali swoje papiery za 68,671 mld USD, zwiększając swój dług do prawie 15650 mld USD. Tylko około 744 mld USD do limitu długu ustalonego całkiem niedawno, bo 2 sierpnia 2011 roku (link). W ten o to piękny sposób Amerykanie przekroczyli wskaźnik długu do PKB ponad okrągłą liczbę 100% (link).



Tyler Durden z ZeroHedge.com w tym samym wpisie stwierdza nierealność projekcji wielkości długu i relacji długu do PKB sporządzonych przez amerykański rząd. Przywołuje też najnowszą publikację C. M. Reinharta, V. R. Reinharta i K. S. Rogoffa o co najmniej pięcioletnich okresach w historii państw, gdy ich wskaźnik zadłużenia do PKB przekraczał 90%, czyli był bardzo wysoki (link). W publikacji zostało zidentyfikowanych 26 takich okresów, z których 20 trwało dłużej niż dekadę, a średnia długość tych okresów to około 23 lata. W 23 przypadkach państwa doświadczały wolniejszej stopy wzrostu PKB niż średnia z pozostałych lat, a we wszystkich 26 badanych okresach stopa wzrostu była średnio o 1,2 punktu procentowego mniejsza. Poniżej dwie grafiki z tej ciekawej publikacji, polecam do lektury.



środa, 2 maja 2012

The Official Bankster Dictionary


„Bankster”, połączenie słów „banker” i „gangster” (link), znaczenie ma dość oczywiste. SmartKnowledgeU opracował i opublikował swoją wersję słownika tutaj (link), niektóre definicje są rzeczywiście ciekawe. Poniżej kilka wybranych:

Gambling = Banking Primary Business Line,
Insider Trading = Mechanism we can utilize to build wealth and remain immune from prosecution but for which we will send common peasants to jail,
Women’s Liberation Movement = Expansion of Tax Base from only men to men AND women,
Market Crash = Engineered event to ensure the peasants will never accumulate enough wealth to rebel against us,
Bust = Opportunity to make money twice as quickly as in a boom!