Mam
w związku z dzisiejszym wywiadem z Wyborczej dylemat. Być bardziej
zdegustowanym publicznym oświadczeniem urzędnika państwowego w randze
wiceministra o braku zdolności do samodzielnych decyzji w zakresie finansów,
czy może płakać ze śmiechu. Ciężki wybór. Fragment wywiadu (link):
"Rozmowa z
Izabelą Leszczyną, wiceministrą finansów, pełnomocniczką
rządu ds. informacji i edukacji finansowej.
LESZEK KOSTRZEWSKI,
PIOTR MIĄCZYŃSKI: Pani jest członkiem OFE?
IZABELA LESZCZYNA:
Tak.
Sama pani wybrała
- Rzeczywiście
jestem w grupie osób urodzonych przed 1968 r., które mogły wybierać, czy chcą
być w ZUS, czy w OFE. Osoby urodzone po 1968 roku automatycznie trafiały do
OFE.
Wtedy wybrała pani
OFE, a teraz się pani nie podoba?
- Wybrałam OFE, bo
przyszła do mnie pani akwizytor, koleżanka koleżanki, i powiedziała, że jeśli
wybiorę OFE, moja emerytura będzie wysoka. Przekonywała też, że moja córka
będzie po mnie dziedziczyła składki, nie
powiedziała natomiast nic o ryzyku giełdowym. I się zapisałam. Podobnie
zapisywali się inni Polacy. Był to wybór
w dużej mierze nieświadomy, pod wpływem obietnic akwizytora."
Pełnomocnik
rządu ds. informacji i edukacji finansowej. To jest jakaś kpina?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz