Na
poniższej grafice są przedstawione dwie rzeczy: pięcioletnie CDSy i sztuczna
wartość wyrażona w czasie (tutaj w tygodniach) powstała w wyniku dodania do
siebie deficytu pierwotnego i kosztów obsługi zadłużenia (czyli właściwie
deficytu budżetowego) oraz podzielenia go przez wartość całkowity rezerw w
obcych walutach (link
- ciekawy blog, polecam). Ot tam taki wskaźnik, sam nie wiele mówiący (bo różna
jest struktura zadłużenia, waluta zadłużenia, wielkość rezerw, skłonność do
drukowania pieniędzy itd.), ale ciekawie się to prezentuje w zestawieniu właśnie
z CDS'ami. Bo gdyby interpretować to jako zdolność do przetrwania państwa w momencie
odcięcia od finansowania, daje to trochę inny pogląd na
"bezpieczeństwo" tych krajów o największym zadłużeniu. A i tak jest
trochę naciągany, bo wykorzystuje się (pewnie, nie są podane źródła i wartości)
historyczne dane, a w przypadku defaultu deficyt bieżący najprawdopodobniej się
zwiększy (spowolnienie) i koszty obsługi długu mogą wzrosnąć (no chyba że
mieszkamy w Niemczech). Wniosek: ot taki wykres jako ciekawostka. (14 dni to tyle,
ile jak wynika z tekstu artykułu wystarczy Japonii środków z rezerw. I co tego?)
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Niemcy. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Niemcy. Pokaż wszystkie posty
poniedziałek, 4 listopada 2013
czwartek, 12 lipca 2012
Poniżej zera
Obłędną karierę robi ostatnio
zdanie „witamy w krainie ujemnych rentowności kraj X”. Po 11 lipca znalazłem
cztery kraje, gdzie rentowność któregokolwiek terminu zapadalności jest ujemna (link):
Danię, Niemcy, Holandię, Szwajcarię. Z ciekawszych wartości: szwajcarskie
dwulatki -0,27%, a trzylatki -0,23%, niemieckie dwulatki -0,013%, duńskie
papiery jednomiesięczne -0,35%. Wszystkie te wartości przy stopie depozytowej
EBC na poziomie 0,00%. Zastanawia mnie jedno, jaka musi być rentowność
obligacji niemieckich (rocznych, dwulatek lub bonów miesięcznych) na rynku
wtórnym, żeby na przetargach osiągać rentowności ujemne? -0,05% czy -0,15%?
czwartek, 24 maja 2012
Nie sposób się nudzić
U nas WIG20 jest najniżej od
lipca 2009, zaraz prawdopodobnie będziemy widzieć jedynkę z przodu. Niemcy
wczoraj sprzedali dwulatki za 4,5 miliarda EUR, bez kuponu, przy rentowności
oscylującej poniżej 0,07% rocznie (link).
W Grecji nie ma już pieniędzy na leki i apteki sprzedają je za pełną cenę (link).
Hiszpanie nagle się orientują, że w 2012 roku zapada nie 8 miliardów, ale 36
miliardów EUR długu w regionach (link).
HSBC uważa, że gospodarka Chin się kurczy (link). Natomiast Unia sugeruje krajom członkowskim przygotowanie planów na wypadek wyjścia
Grecji ze strefy euro (link).
Nie sposób się nudzić.
piątek, 11 maja 2012
Bankia
Rząd Hiszpanii ogłosił przedwczoraj decyzję o nacjonalizacji
Bankii - trzeciego co do wielkości banku w Hiszpanii (link, link, link). W mojej opinii już
mniejszą uwagę powinno się zwrócić na to, ile miliardów euro rząd wpakuje w
kolejny bank, jak również o metodę dokonania nacjonalizacji. Ważniejsze jest
to, że jest to ósmy (!!!) znacjonalizowany bank w Hiszpanii od 2009 roku, a
wcale nie zanosi się, że jest to ostatni. Następną istotną informacją jest, że
nikt nie chciał nabyć CatalunyaCaixa z dobrodziejstwem inwentarza nawet za
symboliczne euro. To poddaje w wątpliwość plan premiera Hiszpanii odnośnie
restrukturyzacji Bankii, który miał właśnie polegać na sprzedaży aktywów.
Bankia została utworzona w 2010 roku z połączenia siedmiu regionalnych cajas, z
największą Caja Madrid na czele (tu wspominałem wcześniej o cajas link). Trzeba było około 33 miliardów euro w
różnych formach pomocy, by w końcu znacjonalizować bank i przejąć kontrolę.
Nie chcę już przypominać ile wynosi rentowność obligacji
Hiszpanii. Wprawdzie jest to rynek wtórny, a rząd Hiszpanii zadłuża się na
pierwotnym, i to właśnie dane o rentowności na przetargach powinny być raczej
brane pod uwagę przy określaniu stanu finansów państwa, tzn. wzrostu kosztów
obsługi długu. Potrzeby pożyczkowe Hiszpanii w 2012 roku to około 185 miliardów
euro, przynajmniej taka kwota była podawana miesiąc temu (świetna prezentacja,
dalej ją polecam link). Na część tej kwoty
już się aukcje odbyły, ale sporo zostaje. W przypadku pogorszenia się
nastrojów, kolejnych niespodzianek (?) z sektorem bankowym, rentowności na
aukcjach mogą pójść w znacznie górę, a ratowanie sytuacji w wykonaniu EBC
poprzez skup na rynku wtórnym może okazać się nie skuteczne w dłuższym terminie.
Nie wspominając szczegółowo o bezrobociu, rynku nieruchomości – to kolejne
potencjalne źródła fatalnych informacji. W tym momencie jedynym źródłem powiewu
optymizmu mogą być konkretne i stanowcze działania rządu. Jednak, jak pokazuje
przypadek dzisiejszej Grecji, nawet na skraju przepaści politycy są bardziej
skłonni robić to, co mówią sondaże, niż to, co ma większe szanse przynieść
pozytywny skutek.
Hiszpania Hiszpanią, ale w ten sposób niemieckie dziesięciolatki
mogą w najbliższym czasie zejść z rentownością na rynku wtórnym poniżej 1,5%
rocznie na dłuższy okres czasu – do naruszenia tego poziomu nie wiele brakuje (link). Dziesięciolatki są
istotne, o nich się ciągle mówi, ale dwulatki były dzisiaj cały dzień z
rentownością poniżej 0,1% rocznie (tu pisałem o niemieckich dwulatkach link)! To jest mniej, niż stopa depozytowa EBC
(0,25% link). Mam nieśmiałe
podejrzenie, że znajdą się w Europie banki, które kupują te obligacje mając
możliwość złożenia depozytu do EBC (link). Czemu mogą podejmować tak wydaje się
nierozsądną decyzję? Tutaj jedna z możliwych odpowiedzi autorstwa Reggie’go
Middleton’a (polecam przyjrzeć się wyliczeniom potencjalnych scenariuszy link) – bilansowanie
(zmniejszanie) strat na obligacjach krajów PIIGS posiadanymi papierami państw
uważanych za safe haven, takich jak Niemcy. I ten problem dotyczy nie tylko
banków – inne instytucje finansowe takie jak ubezpieczyciele też trzymają sporo
aktywów w obligacjach!
Nie korzystam osobiście z Twittera, ale podobno
w Hiszpanii ostatnio zawzięcie trendowany był "#hagamoscomoislandia", w wolnym tłumaczeniu „Do as Iceland Did” (link). Zapowiedź masowych
protestów i może nowych wyborów?
środa, 18 kwietnia 2012
Germany 2-Year Bonds
Dzisiaj (18.04) rzucił mi się w oczy wynik aukcji niemieckich
obligacji dwuletnich. Rząd Republiki Federalnej sprzedał obligacje za 4,206 mld
Euro przy celu 5 mld Euro, przy stosunku popytu do podaży na poziomie 1,8, a
przy średniej rentowności 0,14%. Tak, Niemcy pożyczyli ponad 4 miliardy Euro za
około 0,14% rocznie (link).
Teraz kilka szczegółów: kupon dwulatek to 0.25% (link), 21.03 sprzedali przy rentowności 0,31%, a 22.02 przy
0,25% (link).
Średnia rentowność 0,14% rocznie oznacza, że niektórzy uczestnicy emisji byli
skłonni kupić papiery za mniej niż 0,14% rentowności, ciekawe, czy zostały
złożone oferty przy ujemnej rentowności? Przy okazji, rentowność dwuletnich obligacji
polskich to 4,76%, a greckich 347,605%, stan na 18.04, godz. 14:55 (link oraz link).
Dla mnie, jak i pewnie dla większości osób działających na polskim
rynku kapitałowym, pewna roczna stopa zwrotu na poziomie 0,14% wydaje się
śmiesznie niska, wręcz nierealna. Dla przypomnienia, przeciętne stawki prowizji
dla inwestorów indywidualnych w polskich biurach maklerskich dla akcji i obligacji
są wyższe niż 0,14%. Prawda, w Strefie Euro jest inna stopa procentowa, również
zupełnie inna rzeczywistość gospodarcza niż w Polsce. Mnie zastanawia, co
kieruje zarządzającymi w europejskich instytucjach, że są skłonni po tak
niskiej rentowności przechowywać gotówkę? Wiadomo, Niemcy są postrzegane jako
bezpieczny kraj, używając popularnego w mediach stwierdzenia, „gdy maleje
apetyt na ryzyko, kapitał ucieka do bezpiecznych instrumentów”.
Wszystko dobrze, ale czy jest granica do której ktoś przy tak
niskiej rentowności będzie skłonny nabywać te papiery? Ja nie znam odpowiedzi
na to pytanie, ale tutaj chciałbym zwrócić uwagę na jedną kwestię. Europejskie
instytucje finansowe posiadają w swoich bilansach zarówno papiery niemieckie,
jak i krajów PIIGS. W momencie, gdy następuje pogorszenie nastrojów,
rentowności obligacji krajów PIIGS rosną, to rentowności niemieckie,
szwajcarskie czy holenderskie maleją. Wtedy wzrost wartości „bezpiecznych”
papierów może równoważyć w bilansach straty na papierach gorszej jakości. Gdy
nastroje będą się poprawiać, sytuacja będzie analogiczna.
Tutaj pojawia się pewne pytanie. Czy w momencie, gdy nastroje będą
bardzo złe, któryś z krajów PIIGS będzie restrukturyzował swoje zadłużenie
(Portugalia, Hiszpania czy może znowu Grecja?), czy istnieje granica, do której
rentowności niemieckich obligacji mogą spaść? Tutaj podam zupełnie przykładowe
liczby, takie, które można sobie swobodnie wyobrazić: -0,1% na jednolatkach,
0,5% na dziesięciolatkach. Kto wie, może właśnie taki scenariusz się zrealizuje?
Ja osobiście chciałbym pożyczać pieniądze po 0,14% rocznie. Każdą
ilość, praktycznie na każdy termin. Kto by nie chciał, zwłaszcza że o LTRO
mówiło się jako o tanim pieniądzu. Mnie zastanawia, jak niemiecki rząd zamierza
wykorzystać tą sytuację. Szczerze, to zdziwiłbym się, gdyby Niemcy nie
spróbowali korzystać z taniego finansowania, byłoby to wręcz nierozsądne.
Niestety nie jestem specjalistą w niemieckich regulacjach prawnych i nie jestem
pewien wykonalności poniższego pomysłu, ale z ciekawości sprawdziłem
oprocentowanie pierwszej lokaty w Niemczech jaką znalazłem. 2% rocznie w
Deutsche Bank (link). Jeżeli rząd niemiecki miałby taką możliwość prawną,
to dlaczego nie miałby teraz pożyczyć z rynku tyle tak niskim kosztem, ile
tylko banki niemieckie będą w skłonne przyjąć na lokaty? Nawet gdyby to było
dużo mniej niż 2%, to efekt byłby taki, że banki niemieckie miałby stabilne
dodatkowe finansowanie, poza tym z LTRO. Oczywiście ktoś mógłby to zinterpretować
jako działalność inwestycyjną rządu niemieckiego, ktoś inny jako wzmocnienie
sektora bankowego w kontekście kryzysu i jako dodatkową przewagę nad
pozostałymi bankami z Europy. Kwestia jest tylko taka, jakie są zapisy prawne
odnośnie reguł wykorzystania środków pieniężnych z emisji długu w Niemczech.
Gdyby wykluczały taką możliwość, to może ktoś dojdzie do wniosku, że to może
być opłacalne dla Niemiec, i zaproponuje zmianę niekorzystnego prawa. Albo już
doszedł, a my jeszcze o tym nie wiemy, bo kto jak kto, ale Niemcy potrafią
liczyć pieniądze.
Jedynym zastrzeżeniem do powyższego scenariusza jest sama polityka
rządu RFN. Niemcy podpisały pakt fiskalny, który zobowiązuje je do tego, aby
„dług sektora instytucji rządowych i samorządowych nie przekraczał 60% produktu
krajowego brutto w cenach rynkowych lub dostatecznie się zmniejszał w kierunku
tej wartości” (link). A tutaj niemiecki government debt to ponad 80% PKB (link). Ciekawe co by się stało w Europie, gdyby to Niemcy
zrezygnowały z Paktu Fiskalnego jako pierwsze? Może ten wyśniony Eurogeddon
profesora Rybińskiego?
Subskrybuj:
Posty (Atom)