czwartek, 30 sierpnia 2012

Na okrągło – 16 bilionów USD


Zainteresowanie tym problemem w mediach pojawia się tylko przy okazji jakiś okrągłych sum lub przepychanek polityków. W tym tygodniu ważniejsze w Stanach są huragan oraz konwencja Republikanów, a w mediach ekonomicznych sympozjum FED, więc siłą rzeczy nie będzie to jeden z głównych tematów zainteresowania, nawet mimo okrągłych 16 (naszych) bilionów.

O czym mowa? O długu publicznym Stanów Zjednoczonych, który od przyszłego tygodnia będzie wynosił ponad 16 bilionów USD (link, link, link). Zawrotna kwota, wręcz niewyobrażalna i ostatnio rosnąca w tempie średnio 3,5 miliarda USD dziennie. Przypomnę, że Amerykanie w tym roku przekroczyli poziom relacji długu do PKB w również okrągłej liczbie 100% (link). W tym momencie limit wysokości długu wynosi 16,394 biliona USD, więc przy zachowaniu obecnego tempa przyrostu długu w grudniu 2012 roku znowu zaistnieje konieczność modyfikacji tego limitu. Termin ten wypada jednak już po wyborach prezydenckich, zaplanowanych na listopad, więc przewiduję, że limit zadłużenia może stać się jednym z tematów kampanii prezydenckiej. Zwłaszcza, że w trakcie ostatnich gorących dyskusji na ten temat w Kongresie jedną z głównych ról odgrywał Paul Ryan, ówczesny kongresman z Wisconsin i przewodniczący komisji budżetowej. Obecnie Ryan dalej pełni rolę przewodniczącego, jednak jako kandydat na wiceprezydenta raczej nie skupia na tym całej swojej uwagi. Skoncentrowanie przynajmniej fragmentu kampanii na tym problemie może mieć skutek w tym, że kolejna cześć społeczeństwa poszerzy swoja świadomość i zrozumienie tego tematu. To z kolei może spowodować, że w przyszłości większa cześć opinii publicznej może być przeciwna ciągłemu zadłużaniu, co powinno mieć wpływ na decyzje polityków. Dodatkowo przykłady konsekwencji nadmiernego zadłużenia mogą bardziej intensywnie napływać do amerykańskich mediów z Europy.

Ciężko jest sobie wyobrazić gospodarkę amerykańską bez długu i ciągłego zadłużania. W każdym razie możliwe przejście do nadwyżek budżetowych i powolnej redukcji wysokości długu raczej nie będzie natychmiastowe. Dlatego też zakładam, że w przyszłości w chwilach dochodzenia do kolejnych ustawowych limitów, będą one każdorazowo zwiększane. Oczywiście nie bez napiętej atmosfery politycznej w Kongresie. Przynajmniej aż do momentu, gdy wystarczająco duża część społeczeństwa będzie temu przeciwna. Dodatkowo, gdy na rynkach zwiększa się awersja do ryzyka, to kapitał ucieka do bezpieczniejszych aktywów. Dolar jest postrzegany jako bezpieczniejsza waluta niż na przykład jen, funt czy euro, a w czymś tego dolara trzeba przechowywać. Zwiększenie popytu powoduje spadek rentowności obligacji, a więc zmniejszone koszty zadłużania, co pewnie w jakimś stopniu wpływa na skłonność rządu federalnego do finansowania się przez dług. Prawdziwe problemy Amerykanie mogą mieć w sytuacji, gdy rentowności trwale wzrosną, kolejne serie papierów skarbowych trzeba będzie rolować, a zwiększone koszty obsługi długu będą pochłaniać środki ewentualne zaoszczędzone w inny sposób, na przykład przez obcięcie wydatków na wojsko. Widzę w tym jedno z potencjalnych zagrożeń ery pokryzysowej, o ile takiej się doczekamy.

Powyżej napisałem, że 16 bilionów to kwota niewyobrażalna. Poniżej znajduje się fragment świetnej grafiki przygotowanej prawie rok temu, prezentującej liczby związane z długiem USA za pomocą studolarówek, właściwie z sześcianów zbudowanych ze studolarówek – polecam przejrzenie całej grafiki od początku (link tutaj: link). To wizualizacja kwoty obecnego limitu zadłużenia (16,394 biliona dolarów) i tak, tam w środku to jest Statua Wolności.


piątek, 24 sierpnia 2012

Godzina opublikowania komunikatu też się liczy


Dzisiaj rano informacją dnia jest złożenie przez Przedsiębiorstwo Napraw Infrastruktury sp. z o.o. (jednostkę zależną od Budimex S.A.) wniosku o ogłoszenie upadłości z możliwością zawarcia układu (link). PNI składa ten wniosek do sądu dzisiaj rano, informuje zarząd Budimexu dzisiaj rano i właściwy komunikat w systemie ESPI zostaje opublikowany dzisiaj rano przed rozpoczęciem sesji.


Chciałbym tylko zwrócić tutaj uwagę na godzinę opublikowania tego komunikatu. Oczywiście, wszelkie standardy zostały zachowane, tzn. publikacja tego samego dnia jak najszybciej, nie w trakcie fazy notowań ciągłych. Co się stało tutaj? Wszyscy mają równy dostęp do systemu ESPI, więc nie występuje ograniczenie dostępności do nowej (cenotwórczej) informacji. Komunikat pojawia się o godzinie 08:59, czyli właściwie w bardzo krótkim odstępie czasu od ustalenia kursu na otwarcie. W praktyce, prawdopodobnie znaczna większość ludzi na rynku pomiędzy godziną 08:58 a 9:02 jest zajęta obserwowaniem, co się dzieje na otwarciach różnych walorów. W tym czasie przeważnie nie obserwują komunikatów z ESPI, dopiero trochę później mogą się nad tym skupić. Poznać nowa informację, przeanalizować pod kątem własnej strategii oraz podjąć ewentualną decyzję inwestycyjną. Dokładnie to stało się dzisiaj rano na Budimexie. Na poniższej grafice jest zestawienie pierwszych 40 transakcji dzisiaj. Na otwarciu (09:00:03) były dwie transakcje na  łącznie 100 sztuk po 50,85. Później (09:01:48) miała miejsce realizacja jednego zlecenia na 1377 sztuk, która doprowadziła do równoważenia rynku – możemy przypuszczać, że ta osoba już zdążyła poznać informację o PNI. Gwałtowny ruch przyciągnął innych graczy, być może nieświadomych pojawienia się komunikatu i handel został wznowiony o 09:04:53 po kursie 49,15.


Po godzinie 09:05 coraz więcej osób zapoznawało się z nową informacją oraz podejmowało decyzje inwestycyjne. Efekt był taki, że kurs się coraz bardziej osuwał w dół, dostosowując się do nowej, cenotwórczej informacji. Rzadko zdarza się, że kurs jakiegoś waloru bez zwłoki czasowej dostosowuje się do nowej informacji i w pełni uwzględniał ją w cenie tego waloru. Opóźnienie może być różne – kilkanaście sekund, kilka minut, godzina, dzień – wszystko zależy od rodzaju komunikatu, sposobu opublikowania, dostępności, rynku szybkości reakcji ludzi itd. Rynek nie jest w tym zakresie w pełni efektywny. W literaturze zjawisko to można znaleźć opisane jako „efekt momentum”, czyli jedną z anomalii rynku związanych z nadmierną i niedostateczną reakcją rynku na informację. Myślę, że poniższa grafika w miarę dobrze intuicyjnie opisuje ideę efektu momentum. Równocześnie możemy na wykresie Budimexu dzisiaj znaleźć potwierdzenie występowania efektu momentum, przynajmniej w pewnym zakresie. Tzn., widzimy dostosowywanie się ceny akcji do nowej istotnej informacji, ale nie możemy powiedzieć na podstawie tych dwóch godzin handlu, jaki poziom ceny w pełni będzie odzwierciedlał informację.



Ciekawe jest, jaki wpływ na kurs Budimexu miałaby dzisiaj inna godzina opublikowania tego komunikatu. Wydaje się prawdopodobne, że gdyby ten komunikat ukazał się 10 minut przed otwarciem, to moglibyśmy widzieć na otwarciu dość dużą lukę. Na poziomie 50 złotych na Budimex’ie były dość istotne intraday’owe wsparcia (z końca czerwca 2012 i przełomu lat 2008/2009). Otwarcie dużą luką poniżej 50 złotych wydaje  się miałoby trochę bardziej negatywny wydźwięk, niż przebicie długą czarna świeca z dzisiaj.

czwartek, 23 sierpnia 2012

DSS do skutku 2


Stała się rzecz niemożliwa, zadano w CNBC na wizji moje pytanie, za piątym podejściem. Dzisiaj po 15:45 gościem był Pan Mariusz Roman, obecny prezes DSS. Na sam koniec redaktor zapytał o zapłatę za Kopalnie Surowców Skalnych w Złotoryi wobec Skarbu Państwa, czyli coś o czym usilnie piszę (tutaj ostatni wpis z 2 sierpnia link). O co chodzi w skrócie? DSS przy wykorzystaniu spółki celowej Surowce Skalne Zachód sp. z o.o (SSZ) nabyło kopalnię w Złotoryi (KSS) w listopadzie 2010 roku i od 2011 roku ją uwzględnia w swoich sprawozdaniach. Termin zapłaty za KSS był pod koniec 2011 roku, ale zaczęto „przewidywać trudności w sfinansowaniu zakupu i rozpoczęto szukanie strategicznego partnera do sfinansowania zakupu”. DSS nie zapłacił Skarbowi Państwa (SP) za KSS, więc SP pozwał nabywcę w styczniu 2012 roku. Nabywca, czyli SSZ przegrał sprawę, ale wniósł o uchylenie nakazu zapłaty w całości i odroczenie powództwa. Na dzień 4 lipca 2012 roku dalej DSS nie zapłacił więc za KSS.

Wywiad jest dostępny na stronie TVN CNBC tutaj link. Pan Prezes w swoim wywiadzie bardzo mocno podkreślał rentowność sprzedaży kruszyw. Na moje pytanie odpowiedział tak (od 10:20):
„ - No tak, ale jest decyzja Skarbu Państwa, że w związku z tym, że nie wpłynęły te środki, ta prywatyzacja dokonywała się grubo przed tym, jak ja przyszedłem do DSS’u, tak naprawdę myśmy nie objęli tej kopalni, w związku z tym, że jeszcze poprzedni zarząd nie wygospodarował środków na zakup kopalni w Złotoryi, więc temat jest w zasadzie zamknięty. Bo Złotoryja jest nadal spółką Skarbu Państwa i pewnie w kolejnym procesie prywatyzacyjnym znajdzie się nowy inwestor, tak. Myśmy ewidentnie nie podołali temu tematowi.”

Więc po kolei. Historia DSS była w ciągu ostatniego roku burzliwa, ale skupmy się tylko na jej fragmentach (zestawienie raportów bieżących w systemie ESPI link). 20 kwietnia 2012 roku walne DSS podjęło uchwałę o powołaniu Pana Mariusza Romana na Prezesa Zarządu spółki (raport bieżący nr 31/2012 link). 15 czerwca DSS opublikował skonsolidowany raport za pierwszy kwartał 2012 roku (link), którego fragment (strona 36) jest na pierwszej grafice poniżej. 4 lipca DSS opublikował skonsolidowany raport za 2011 rok (link), którego fragmenty (strony 58-60 oraz 83) są na trzech kolejnych grafikach.






Ja w tym wszystkim chyba nie rozumiem jakiś drobnych szczegółów. Jeśli spółka przed pojawieniem się Pana Prezesa na stanowisku nie znalazła środków na domknięcie transakcji, to czemu tą kopalnię w sprawozdaniu za 2011 roku z dnia 4 lipca 2012 roku uwzględnia jako część grupy (a przy okazji spółki z o.o. będącej wehikułem do przeprowadzenia transakcji nie konsoliduje)? 4 lipca, dzień publikacji, to już całkiem sporo po rozpoczęciu pracy na stanowisku prezesa przez Pana Mariusza Romana. Następnie, jak KSS może być nadal spółką Skarbu Państwa i jednocześnie częścią grupy kapitałowej DSS? Jak sprawa może być zamknięta, skoro toczy się proces ze Skarbem Państwa w tej sprawie. W powyższym fragmencie o procesie nie ma stwierdzenia, że spółka uznaje swoją odpowiedzialność za nie dotrzymanie umowy, zwraca Skarbowi Państwa KSS i chce jakoś zadośćuczynić szkodzie, tylko wnosi o uchylenie nakazu zapłaty w całości i chce nawet przerzucić koszty postępowania na Skarb Państwa. Ja bardzo chciałbym wiedzieć, jakie zarzuty, okoliczności faktyczne i dowody DSS zawarł w swoim uzasadnieniu (art. 493 § 1 k.p.c.).

Coś tu jest nie tak.

Tak z dodatkowych ciekawostek, aktualnie członkiem zarządu DSS jest Pan Rafał Abratański, członek Rady Nadzorczej, oddelegowany  do czasowego wykonywania czynności członka zarządu na okres trzech miesięcy (link). Osobom śledzącym dokonania IDM’u w ostatnich kwartałach jest na pewno dobrze znany (wiceprezes zarządu IDM od 2002 roku).

niedziela, 19 sierpnia 2012

Pilna depesza z wypowiedzią europejskiego decydenta


W niekończącej się słownej przepychance przetaczającej się przez Europę już prawdopodobnie nie chodzi o to, co kto komu obieca, kto kogo o co oskarży i co kto zaproponuje. Mam wrażenie, że tu chodzi tylko o to, żeby mówić, mówić dużo (abstrahując o sensu i zawartości merytorycznej wypowiadanych słów), każdemu kto chce słuchać i przekazywać pilne depesze.

Czy kolejne wiadomości z Grecji w ciągu tego tygodnia wniosły coś nowego? Nie, okazało się, że niecałkowicie wdrożono zaplanowane reformy i znowu brakuje pieniędzy na najbliższe płatności. Czyli nic, czego nie dałoby się przewidzieć w lutym. W błędzie są ci, którzy myśleli, że problem Grecji się skończył, lub przynajmniej znikł z listy najbardziej dokuczliwych dla wspólnej waluty. Grecka gospodarka skurczyła się o 6,2% rok do roku po drugim kwartale 2012 roku (link), potwierdzając przypuszczenia, że cały plan redukcji zadłużenia w perspektywie do 2020 roku do poziomu 120% długu do PKB jest wręcz nieosiągalny. Opór społeczeństwa przyzwyczajonego przez lata między innymi do trzycyfrowych dodatków do wynagrodzenia za mycie rąk nie jest łatwy do przezwyciężenia. Może natomiast prowadzić do populizmu i kierowania winy poza decydentów krajowych z lata poprzednich i samo społeczeństwo – na przykład wobec aktualnych podmiotów podejmujących decyzję, czyli Niemiec i EBC. Czyli, nic nowego. Natomiast co zrobić z takimi wiadomościami z Aten (link)?
„Greckie Ministerstwo Finansów policzyło, że obciążona długiem gospodarka będzie odbijać się szybciej i dlug będzie bardziej możliwy do utrzymania (tzn. Grecja będzie miała większą zdolność do jego obsługi), jeśli Grecja dostanie dodatkowe dwa lata na redukcje jej deficytu budżetowego.”
Osobiście uważam, że taki komunikat nic nie wnosi. Na upartego można by poszukać podobnych z 2010 roku, mających to samo znaczenie. A od 2010 roku Grecja miała już dwie akcje ratunkowe, jedno bankructwo, a drugie „w drodze”. W tym wszystkim jedno jest pewne – mentalność Greków się nie zmieniła.

Następne cudowne stwierdzenie z tego weekendu (link), autorstwa ministra finansów Hiszpanii, Luis’a de Guindos’a:
„EBC nie może określać limitów lub mówić jak dużo skupi obligacji lub jak długo będzie interweniować na rynku wtórnym papierów skarbowych krajów strefy euro, w celu, aby taka akcja była efektywna.”
To co, minister finansów Hiszpanii proponuje spiralę zadłużeniową każdemu krajowi strefy euro? No bo po co przecież kontrolować zadłużenie, skoro będzie się mieć pewność powodzenia każdej aukcji długu przy rentowności kilkunastu punktów bazowych niższej niż próg interwencji EBC? To jest propozycja nierozsądna, wręcz zapraszająca takie kraje jak Włochy, Francja czy Grecja do nieograniczonego zaciągania długów. Ja uważam, że jest nierealna i nikt rozsądny w Europie się na nią nie zgodzi (okej, częściowo jest wykonywana poprzez skupy obligacji przez EBC, ale one były doraźne i miały swoje ograniczenia). Myślę, że te słowa były wypowiedziane przez tonącego, chwytającego się brzytwy tylko i wyłącznie dla opinii publicznej. Górnik z kopalni, której rząd hiszpański cofnął dotację, bez której egzystencja na rynku nawet przy obecnych wysokich cenach węgla byłaby niemożliwa, tego genialnego pomysłu nie zrozumie. Hiszpania ma problem praktycznie wszędzie.

A skoro mówimy już o opinii publicznej w Hiszpanii i próbach jej uspokajania, Hiszpanie mają w tej dziedzinie pewnie doświadczenie o ostatnim czasie. Niedawno zwolniono z pracy popularną i bardzo dociekliwą dziennikarkę polityczną, przypuszczalnie z powodu nacisków rządu (link). No tak, ale trzeba jakoś uspokajać społeczeństwo, w którym jest około 24% stopa bezrobocia, system bankowy się sypie, ceny nieruchomości dalej spadają, a społeczeństwo nie chce zaakceptować istotnych zmian (o problemach Hiszpanii pisałem wcześniej, tutaj posty oznaczone etykietką link). Z drugiej strony, nie jest łatwo zachować cierpliwość ludziom, którzy są od dawna bez pracy, których nieruchomości kupowane na szczycie bańki tracą wartość i są warte mniej niż kwoty kredytów, które wzięli w nieregulowanych cajas. Poniżej jest wykres obrazujący procent tzw. „złych kredytów” w Hiszpanii w ostatnich latach, pięknie to on dla młodych Hiszpanów nie wygląda (link).


piątek, 17 sierpnia 2012

Wykres dnia #2


Cena ropy Brent wyrażona w EUR osiąga lokalne szczyty (link). Co się dzieje w gospodarce, gdy ropa jest droga? Rosną ceny, spada popyt, zwiększa się prawdopodobieństwo spowolnienia gospodarczego. Jak dynamika PKB jest ujemna, a państwa nie są w stanie generować nadwyżek, to zwiększa się relacja długu do PKB. Jak od 2010 roku historia Grecji nas uczy, zbyt wielki dług w niezbyt silnej gospodarce jest dużym problemem.


czwartek, 16 sierpnia 2012

Co z tymi obrotami?


Ostatnio doświadczamy zmniejszonych obrotów, przynajmniej w porównaniu do tych z zeszłego roku. Każdy już to zdążył zauważyć, odczuć i usłyszeć jak każdy analityk w mediach jest o to pytany. Obserwujemy, że obroty są niskie, bywają sesje, że kilkunastu spółkach z sWIG80 po godzinie sesji nie ma transakcji, a na koniec na niektórych są transakcje na łącznie kilka sztuk lub jedna samotna transakcja. Ten zanik wysokości obrotu wyrażony w złotych w porównaniu do poprzedniego roku dotyczy całego rynku – od największych gigantów do tych najmniejszych spółek. Większość osób komentując ten fakt skupia się głównie na wielkość nominalnej tych obrotów, mówiąc, że wzrosty muszą potwierdzać się w wzmożonych obrotach, czy rynek musi rosnąć całą „ławą”, a nie selektywnie, etc. Natomiast ja spróbowałem podejść do tego problemu z innej strony. Teraz obserwujemy takie „rozjechanie się” obrotów na WIG20, a z drugiej strony na mWIGu czy sWIGu. Więc zestawiłem stosunek obrotów na tych indeksach do siebie, od początku 2005 roku do 8 sierpnia 2012. Na drugim wykresie zebrałem wartości w średnie dwudziesto i pięćdziesięciu sesyjne oraz porównałem z WIG20.



Co możemy zaobserwować? Czasami ekstrema w średniej relacji obrotów na mWIG oraz sWIG do WIG20 pokrywały się z lokalnymi ekstremami na WIG20. Czy na tej podstawie prognozowałbym, że właśnie mieliśmy za sobą lokalny dołek i teraz czeka nas średnioterminowe odbicie? Nie, bardziej traktowałbym to jako statystyczną ciekawostkę, gdyż z konstrukcji tej relacji wynika jej istotna wada. Mianowicie prosty stosunek do siebie obrotów na dwóch indeksach może być zaburzony przez jednodniowe zdarzenia w dowolnym z tych indeksów, co dobrze obrazuje pierwszy wykres. Na przykład, w danym dniu na jeden spółce jest ponadstandardowy wolumen (co najmniej kilka razy więcej niż średnia z ostatniego miesiąca), co wpływa na wartość obrotu w całym indeksie. Jednego dnia na dzieje się to na dwóch spółkach z mWIGu, drugiego na jednej z WIG20. Dobrze obrazuje to przykład PGE z ostatnich dwóch sesji. We wtorek 14 sierpnia 9276 tysięcy sztuk, z czego ponad 8 milionów za ponad 160 milionów złotych na samym zamknięciu, gdy cały WIG20 wraz z PGE miał 476 milionów złotych – samo PGE zwiększyło obroty na koniec sesji o całego WIG20 o jedną trzecią. Dzisiaj (16 sierpnia) obroty na PGE przekroczyły już 200 milionów złotych, gdy średnia z ostatniego miesiąca wynosi około 30 milionów, jednak było aż 5 spółek z obrotami ponad 100 milionów, stąd mniejszy wpływ PGE na obroty całego WIG20.

środa, 15 sierpnia 2012

Z serii wykresy dnia


Co wspólnego mają Groupon, Zynga oraz Facebook? Poza tym, że to są spółki internetowe i ostatnio przeprowadzały IPO? Przy wszystkich trzech IPO brał udział bank Morgan Stanley, który ostatnio miał 5 minut sławy po tym, jak brał udział w przekazywaniu wybranym inwestorom zmienionych przychodów Facebook’a w trakcie IPO oraz w dniu debiutu skupywał jego akcje by nie spadły poniżej 38 USD (na co przeznaczył prawdopodobnie około 2 miliardów USD, efekt – patrz kurs od debiutu). Źródło: link.




Kontrola wzrostu zadłużenia państwa we Włoszech? Nie, oskarżanie o wrogie działanie agencji ratingowych, które wskazują na potencjalne zagrożenia przy obniżkach ratingu. Potrzeby finansowe państwa nie zmaleją istotnie z dnia na dzień (roku na rok), a przy rozpadzie strefy euro może się trafić kilkuprocentowa recesja. 6,4 miliarda EUR przyrostu zadłużenia miesięcznie – nowoczesne zarządzanie państwem w dobie kryzysu (link).



Tylko 100 miliardów EUR bankom hiszpańskim jest potrzebne? A co jeśli ceny nieruchomości spadną tam o 15% i ilość niespłacanych kredytów wzrośnie radykalnie? Sprawa Hiszpanii ostatnio przycichła (urlopy, Olimpiada, mini hossa, risk on mode), ale nie znikła. Ba, skala problemów nawet się nie zmniejszyła (link).


wtorek, 14 sierpnia 2012

Skutek uboczny


Amber Gold Gate będzie miało nieoczekiwany skutek uboczny. Przy okazji debaty publicznej nad rolą państwa w regulowaniu działalności gospodarczej w Polsce, zakresu wolności gospodarczej i zakresu nadzoru oraz kontroli, może wrócić temat regulowania samego rynku finansowego. Dzisiaj Puls Biznesu powrócił do swojego artykułu z kwietnia 2012 roku (link), cytuje fragment:
„Jeżeli propozycje ministra Jarosława Gowina ostaną uchwalone i wejdą w życie, to Polsce dojdzie do rewolucyjnej wręcz liberalizacji prawa karnego gospodarczego. Będzie można legalnie i bezkarnie np. działać na niekorzyść wierzycieli (…),  utrudniać kontrole rynku kapitałowego(…).
Zniknąć mają także milionowe grzywny grożące m.in. za prowadzenie bez zezwolenia funduszu inwestycyjnego, emerytalnego czy działalności bankowej.”

Warto tutaj przypomnieć o propozycjach zniesienia licencjonowania oraz rejestrowania maklerów papierów wartościowych oraz doradców inwestycyjnych (i nie tylko, również innych zawodów w dzakresie finansów) w ramach propozycji deregulacyjnych. Jeszcze projekt zmian w prawie znoszący regulowanie tych zawodów nie został przedstawiony, ale może warto jeszcze raz przeanalizować te propozycje w kontekście bezpieczeństwa obrotu na rynku kapitałowym. Zwłaszcza w tych dniach, gdy głośno mówi się o Amber Gold i innych parabankach. Ja potrafię łatwo wyobrazić sobie sytuację, gdy po zniesieniu licencji MPW nagle w Polsce pojawi się 5 tysięcy osób twierdzących, że są maklerami (tzw. otwarcie zawodu) oraz namawiających ludzi do inwestycji, tj. powierzenia im pieniędzy. Prawda, takie przypadki mają miejsce i dzisiaj, ale są relatywnie sporadyczne i po zgłoszeniach poszkodowanych zajmują się nimi organa ścigania (tutaj przykład z tego roku link). Nie chcę uprawiać czarnowidztwa na masową skalę, ale dostrzegam takie ryzyko. Niektórym ludziom do podjęcia złej decyzji może wystarczyć, że ktoś tytułuje się maklerem (tzn. tak jest napisane na wizytówce) oraz wzbudza zaufanie, mimo że nie stoi za nim znana instytucja finansowa. Tak samo jak teraz niektórym wystarczyło 14% w agresywnej reklamie i punkty sprzedaży w dobrych lokalizacjach. W zwiększoną i bardziej masową edukację ekonomiczną w wariancie masowym, o jakiej się teraz głośno mówi, nie pokładałbym zbyt dużych  nadziei. Tzn. idea jest szczytna, ale może okazać się nie wystarczająca oraz mało skuteczna, ze względu na zasięg, ilość środków finansowych na nią przeznaczonych, metody przekazu oraz najzwyczajniej ludzką naturę.

W kwestii regulowania zawodów na rynku kapitałowym jestem stronniczy, gdyż sam posiadam jedno z uprawnień. Jestem przeciwny zniesieniu tych licencji – MPW oraz DI – z bardzo prostych powodów.
·      Mają źródło w ustawie o obrocie instrumentami finansowymi, która określa funkcje tych zawodów na polskim rynku kapitałowym (minimalna liczba osób z uprawnieniami jest potrzeba do wykonywania wskazanej czynności maklerskiej przez instytucje finansową).
·      Rejestr osób posiadających uprawnienia oraz proces egzaminacyjny jest prowadzony przez Komisję Nadzoru Finansowego, czyli organ państwowy.
·       Egzaminy są państwowe, każdy może do nich przystąpić po spełnieniu minimalnych wymagań, nie ma limitów osób, które mogą zdać egzamin, organizowane są regularnie, są relatywnie tanie.
·      Egzaminy mają określoną formułę oraz jasno sformułowany zakres wymagań (w każdym razie MPW, przy DI zdający mogą liczyć na niespodzianki).

Nie jestem uczestnikiem rynku na tyle długo, żeby moc z własnego doświadczenia ocenić rolę wprowadzenia tych licencji w rozwoju polskiego rynku kapitałowego. Natomiast stanowczo uważam, w przeciwieństwie do niektórych polityków, że nie stanowią bariery wejścia do branży dla młodych ludzi, czy że są przeżytkiem. Przyznaję, zdobycie licencji DI jest trudne i stanowi wyzwanie, jednak do zdobycia licencji MPW wystarczy dyscyplina i motywacja oraz poświęcenie dwóch miesięcy na rzetelne przygotowanie się. Nie widzę, jak licencja MPW może być barierą do zaistnienia w branży.

Natomiast myślę, że w przypadku zniesienia licencji MPW oraz DI, ustawodawca niechcący wyświadczy przysługę aktualnym posiadaczom uprawnień – stworzy zamknięta listę osób, którym nikt zdobytych licencji nie zabierze. Mimo wszystko, jestem deregulacji przeciwny.

niedziela, 12 sierpnia 2012

11% zabezpieczone


W okresie wrzawy medialnej o 14% „pewnego zysku” z Amber Gold należy stwierdzić, że zawsze ktoś będzie proponował X procent. I zawsze będzie to określane mianem bezpiecznego.

Dzisiaj „zaatakowała” mnie Krystyna Czubówna w radiu zachwalając obligacje na 11% GANT Development SA (http://www.obligacje.gant.pl/). Dodatkowo nawet spersonalizowana reklama na Youtube nie dawała mi zapomnieć o tej atrakcyjnej ofercie. W tym wszystkim chciałem tylko zwrócić uwagę, że jest to chyba pierwsza spółka, która tak reklamuje swoją emisję obligacji dla klientów detalicznych (radio, Internet). Czyżby zbyt mały popyt klientów instytucjonalnych? Dodatkowo w tej reklamie jest podkreślone „prospekt emisyjny zatwierdzony przez KNF”, co w erze problemów z parabankami ma wyglądać w reklamie bardzo wiarygodnie. Oczywiście Gant i parabanki to dwie różne historie sytuacje finansowe i formy prowadzenia działalności. 

czwartek, 9 sierpnia 2012

Sukces wyceny


IPO Facebook’a to był sukces spółki, nie zmieniam zdania. Dlaczego to był sukces pisałem tutaj (link). Ostatnio pojawiły się dane Facebook’a za drugi kwartał (omówienie ich przez red. Hirscha tutaj link), które delikatnie mówiąc rozczarowały bezkrytycznych nabywców akcji z IPO. Dodatkowo, pojawiały się w sieci artykuły jak na przykład ten – jedno z przedsiębiorstw samo napisało sobie skrypt do zarządzania ruchem kierowanym z reklam na Facebook’u. I co odkryli? 80% ich ruchu na stronie spowodowanego kliknięciami w reklamę, za które ponosili opłaty na rzecz Facebook’a była generowana nie przez ludzi, ale automatyczne skrypty (link). To oznacza jedno, że im szybciej reklamodawcy będą się orientować, za co tak naprawdę płacą Facebook;owi, tym szybciej będą spadać przychody Facebook’a. Na efekty nie trzeba było długo czekać. Rynek weryfikuje wszystko.


I tak oto dzisiaj trafiam na taki artykuł (link), którego fragmenty zacytuję.
„Miała być euforia, jak na razie można mówić o rozczarowaniu. Debiut Facebook’a miał być pewną, zyskowną inwestycją. Tymczasem od majowej oferty publicznej spółki w technologicznym indeksie Nasdaq, jej akcje systematycznie tracą. Zagraniczne media już od jakiegoś czasu donoszą o pozwach zirytowanych inwestorów. Teraz przeciwko internetowemu gigantowi siły będą mogli połączyć polscy inwestorzy.”
„- Gracze z Polski sporo zainwestowali w akcje Facebook'a, zwłaszcza w dniu debiutu (…) Do tej pory zgłosiło się do nas kilkunastu inwestorów indywidualnych z Polski. Szacujemy, że do pozwu przyłączą się kolejne osoby, może być ich nawet kilkaset - dodaje.
„W pozwie prawnicy zamierzają zarzucić spółce i trzem bankom niewłaściwą wycenę debiutu, która w konsekwencji spowodowała straty nabywców akcji Facebook'a (…) Czego będzie domagać się kancelaria w imieniu inwestorów z Polski? - Przede wszystkim zależy nam na wypłacie odszkodowania, dla naszych klientów, którzy przy decyzji o zakupie akcji sugerowali się przedstawioną wycenę spółki. Chodzi nam o odszkodowanie w zakresie środków zainwestowanych w akcje spółki, jak i ewentualnych przyszłych, oczekiwanych zysków (…).”

Ten artykuł traktuje w kategoriach rzeczy osobliwych. Ale płynie z niego wniosek jeden, ale za to bardzo istotny. Ludzie naiwni oraz posiadający zbyt małą wiedzę ekonomiczną są wszędzie. Amber Gold, Finroyal oraz podobne podmioty nie są wyjątkiem. Ci ludzie, co chcą pozywać Facebook’a za to, że się dobrze sprzedał, tylko dołożą jeszcze więcej do interesu na koszty obsługi kancelarii prawniczej. Szansa na to, że coś ugrają jest bliska zeru, gdyż za naiwność się płaci. Zwłaszcza, gdy decyzje inwestycyjne podejmowało się świadomie, wiedząc o ryzyku związanym z inwestycjami na rynku kapitałowym. Tak tylko wtrącę, że nie każdy posiadacz rachunku brokerskiego w Polsce ma dostęp do NASDAQ, gdzie notowany jest Facebook – taką możliwość mieli raczej tylko Ci bardziej zamożni lub doświadczeni.

W kwestii kierowania się wycenami z rekomendacji. Nie liczy się kto tą wycenę robi, czy znany bank z Wall Street będący doradcą spółki przy IPO czy małe biuro analityczne z Polski. Żadna z wycen nie zwalnia z samodzielnego myślenia, takie jest moje zdanie. 

środa, 8 sierpnia 2012

Czegoś tu brak


Nic dodać, nic ująć. Efekty Draghiego na GPW mają głównie wpływ na WIG5, może WIG10, czyli największe i najbardziej płynne papiery. MWIG, sWIG oraz pozostałe akcje doświadczają systematycznie zmniejszających się obrotów. Bywają sesje, gdzie po 30 minutach na 5-6 spółkach z mWIGu czy na 12 z sWIGu nawet nie ma transakcji. Były sesje, gdzie WIG20 spada o -3,3% przy 560 milionach obrotu, lub rośnie +2,4% przy 460 milionach złotych. Wczoraj po 15 minutach na całym rynku było około 11 milionów złotych. Dzisiaj na mWIGu o 09:15 jest trochę ponad 2 miliony, z czego 1,1 miliona jest dzięki ING (wyniki, właściwie jedna transakcja na otwarciu na 565 tysięcy) i Polimexowi (540 tysięcy), a na całym rynku jest tylko 15 milionów. Jeśli wzrosty mają mieć solidną podstawę, to obroty muszą to potwierdzać. W tym momencie odnoszę wrażenie, że kapitał napływający na GPW lub na rynek obligacji może w każdej chwili uciec. Wystarczy tylko jeden gest ze strony Hiszpanii czy Grecji i nastroje na całym rynku będą zupełnie inne.

czwartek, 2 sierpnia 2012

DSS do skutku


Temat DSS mi się chyba nigdy nie znudzi. W programie CR w TVN CNBC dzisiaj po godzinie 12:35 gościem telefonicznym prowadzącego był prezes DSS Pan Mariusz Roman. Poniżej wybrane fragmenty wypowiedzi Pana Prezesa, wyrwane trochę z kontekstu, ale odzwierciedlające sens wypowiedzi i całej rozmowy:
- "cieszy mnie to, że przypomniano sobie o tym, że DSS także był poszkodowany na tym froncie robót autostradowych",
- "myślę, że jest wiele przesłanek, które wskazują na pozytywny odbiór nas na rynku",
- "(…)teraz skupiamy sie na nasz podstawowej działalności",
- "(…) zapowiada się obiecująco" odnośnie raportu za drugi kwartał.
Bardzo liczyłem oglądając tą rozmowę na to, że padnie pytanie, które już kilka razy wysyłałem do CNBC. Mianowicie: „czy DSS już zapłacił Skarbowi Państwa za Kopalnie Surowców Skalnych S.A. w Złotoryi lub kiedy zamierza to zrobić”? Ku mojemu kolejnemu rozczarowaniu, pytanie to nie padło.

Ostatni raz pisałem o DSS 18 czerwca (wpis tutaj link, polecam przeczytać przed dalszym czytaniem tego posta J,wszystkie wpisy o DSS tutaj link). Czy coś się wyjaśniło w ciągu tego czasu? Nie. 4 lipca 2012 roku DSS opublikował skonsolidowany raport roczny za 2011 roku (link), poniżej jego fragmenty (ze stron 58-60 oraz 83).




W telegraficznym skrócie. DSS przy wykorzystaniu spółki celowej Surowce Skalne Zachód sp. z o.o (SSZ) nabyło kopalnię w Złotoryi (KSS) w listopadzie 2010 roku i od 2011 roku ją uwzględnia w swoich sprawozdaniach. Termin zapłaty za KSS był pod koniec 2011 roku, ale zaczęto „przewidywać trudności w sfinansowaniu zakupu i rozpoczęto szukanie strategicznego partnera do sfinansowania zakupu”. DSS nie zapłacił Skarbowi Państwa (SP) za KSS, więc SP pozwał nabywcę w styczniu 2012 roku. Nabywca, czyli SSZ przegrał sprawę, ale wniósł o uchylenie nakazu zapłaty w całości i odroczenie powództwa. Na dzień 4 lipca 2012 roku dalej DSS nie zapłacił więc za KSS.

Ponieważ KSS jest konsolidowane, to rozumiem, że przychody ze sprzedaży surowców z KSS są uwzględniane w sprawozdaniach i są częścią tej „rentownej podstawowej działalności” o jakiej media nie przestają nas informować. SSZ nie są konsolidowane, a prawdopodobnie na ich bilansie jest zobowiązanie wobec SP (nie jest to stwierdzone wprost w sprawozdaniu DSS). Tylko w Polsce można nabyć (poprzez spółkę celową z ograniczoną odpowiedzialnością, co chce podkreślić) własność Skarbu Państwa i nie zapłacić przez prawie dwa lata! SP jeszcze w międzyczasie powierza tej spółce jedną z ważniejszych inwestycji w Polsce, a minister rządu świadczy o jej płynności w mediach.

I nikt tego nie ukrywa, gdyż informacje są ogólnodostępne w systemie ESPI. Tylko kurs DSS wskazuje, że nie wiele osób ma tego świadomość . A DSS to nie tylko temat i problem KSS...