czwartek, 30 sierpnia 2012

Na okrągło – 16 bilionów USD


Zainteresowanie tym problemem w mediach pojawia się tylko przy okazji jakiś okrągłych sum lub przepychanek polityków. W tym tygodniu ważniejsze w Stanach są huragan oraz konwencja Republikanów, a w mediach ekonomicznych sympozjum FED, więc siłą rzeczy nie będzie to jeden z głównych tematów zainteresowania, nawet mimo okrągłych 16 (naszych) bilionów.

O czym mowa? O długu publicznym Stanów Zjednoczonych, który od przyszłego tygodnia będzie wynosił ponad 16 bilionów USD (link, link, link). Zawrotna kwota, wręcz niewyobrażalna i ostatnio rosnąca w tempie średnio 3,5 miliarda USD dziennie. Przypomnę, że Amerykanie w tym roku przekroczyli poziom relacji długu do PKB w również okrągłej liczbie 100% (link). W tym momencie limit wysokości długu wynosi 16,394 biliona USD, więc przy zachowaniu obecnego tempa przyrostu długu w grudniu 2012 roku znowu zaistnieje konieczność modyfikacji tego limitu. Termin ten wypada jednak już po wyborach prezydenckich, zaplanowanych na listopad, więc przewiduję, że limit zadłużenia może stać się jednym z tematów kampanii prezydenckiej. Zwłaszcza, że w trakcie ostatnich gorących dyskusji na ten temat w Kongresie jedną z głównych ról odgrywał Paul Ryan, ówczesny kongresman z Wisconsin i przewodniczący komisji budżetowej. Obecnie Ryan dalej pełni rolę przewodniczącego, jednak jako kandydat na wiceprezydenta raczej nie skupia na tym całej swojej uwagi. Skoncentrowanie przynajmniej fragmentu kampanii na tym problemie może mieć skutek w tym, że kolejna cześć społeczeństwa poszerzy swoja świadomość i zrozumienie tego tematu. To z kolei może spowodować, że w przyszłości większa cześć opinii publicznej może być przeciwna ciągłemu zadłużaniu, co powinno mieć wpływ na decyzje polityków. Dodatkowo przykłady konsekwencji nadmiernego zadłużenia mogą bardziej intensywnie napływać do amerykańskich mediów z Europy.

Ciężko jest sobie wyobrazić gospodarkę amerykańską bez długu i ciągłego zadłużania. W każdym razie możliwe przejście do nadwyżek budżetowych i powolnej redukcji wysokości długu raczej nie będzie natychmiastowe. Dlatego też zakładam, że w przyszłości w chwilach dochodzenia do kolejnych ustawowych limitów, będą one każdorazowo zwiększane. Oczywiście nie bez napiętej atmosfery politycznej w Kongresie. Przynajmniej aż do momentu, gdy wystarczająco duża część społeczeństwa będzie temu przeciwna. Dodatkowo, gdy na rynkach zwiększa się awersja do ryzyka, to kapitał ucieka do bezpieczniejszych aktywów. Dolar jest postrzegany jako bezpieczniejsza waluta niż na przykład jen, funt czy euro, a w czymś tego dolara trzeba przechowywać. Zwiększenie popytu powoduje spadek rentowności obligacji, a więc zmniejszone koszty zadłużania, co pewnie w jakimś stopniu wpływa na skłonność rządu federalnego do finansowania się przez dług. Prawdziwe problemy Amerykanie mogą mieć w sytuacji, gdy rentowności trwale wzrosną, kolejne serie papierów skarbowych trzeba będzie rolować, a zwiększone koszty obsługi długu będą pochłaniać środki ewentualne zaoszczędzone w inny sposób, na przykład przez obcięcie wydatków na wojsko. Widzę w tym jedno z potencjalnych zagrożeń ery pokryzysowej, o ile takiej się doczekamy.

Powyżej napisałem, że 16 bilionów to kwota niewyobrażalna. Poniżej znajduje się fragment świetnej grafiki przygotowanej prawie rok temu, prezentującej liczby związane z długiem USA za pomocą studolarówek, właściwie z sześcianów zbudowanych ze studolarówek – polecam przejrzenie całej grafiki od początku (link tutaj: link). To wizualizacja kwoty obecnego limitu zadłużenia (16,394 biliona dolarów) i tak, tam w środku to jest Statua Wolności.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz