Pokazywanie postów oznaczonych etykietą EBC. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą EBC. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 14 kwietnia 2013

Złoto, Cypr, a i tak chodzi o popyt i podaż


Ponad 70 USD w dół na złocie w piątek (link)? Z powodu informacji (najpóźniej) ze środy o ewentualnej sprzedaży (relatywnie niewielkich) cypryjskich rezerw złota (link)? Bez przesady, to nie był powód, takie "teorie" to tylko mogą media powtarzać do znudzenia. Cypr jest za mały, by mieć tak duży wpływ na rynek złota (i to z takim opóźnieniem), gdyż całe zamieszanie, przepychanki słowne, komentarze i zaprzeczenia ze strony EBC, Banku Cypru dają uzasadnione podejrzenie, że podobna sytuacja może mieć miejsce w innych krajach peryferyjnych (link). A tam tego złota jest o wiele, wiele więcej (link). I myślę, że to jest powód, że aż padło tak dynamicznie wsparcie na 1520-1530 USD. Wszystko sprowadza się do popytu i podaży oraz oczekiwań co do ich zmian w przyszłości. Na każdym rynku, w każdym czasie, a administracyjne regulowanie lub manipulowanie tylko odsuwa w czasie to dostosowanie.

A jeśli chodzi o komentarz do działań Cypru, lepiej niż Mish nie można tego podsumować:

Raising taxes in the middle of a recession is bad enough. Cyprus actually needs a lower tax rate to attract business following its banking debacle. Selling gold is downright idiotic. Gold backing can prevent a currency from going completely worthless. Should Cyprus leave the eurozone, its small holding of gold would at least put some bid on its currency. Selling of gold and hiking of corporate taxes puts another noose through the nose of Cyprus (just what the nannycrats in Brussels wants and precisely what the average Cypriot should fear). A Greek-like implosion with massive unemployment and endless recessions is on the way.




sobota, 16 marca 2013

Europejskie absolutne zero wyobraźni w kontekście historii ratowania Cypru


News dnia, Cypr i pakiet ratunkowy, pewnie każdy z Was już o tym czytał lub słyszał (link, komentarz Trystero link). Takiego postanowienia i warunku się nie spodziewałem, nie wiem, czy ktokolwiek się spodziewał. Nałożyć jednorazową opłatę od depozytu do około 10% wielkości każdego depozytu w bankach cypryjskich i zaoferować w zamian akcje bankrutujących banków? Przecież to się wydaje bardzo nieprzemyślany pomysł, a jednak to ogłoszono.

Kto to wymyślił? Urzędnicy strefy euro (rozumiem najwyżsi to zaakceptowali) i MFW. Nie wiedziałem, że można zaocznie pozbawiać w Europie ludzi pieniędzy zdeponowanych w bankach? Podejrzewam, że sam mechanizm jest legalny, bo nie sądzę, żeby tego nie sprawdzono i narażono się na takie ryzyko w Brukseli, ale nie jestem tego pewien. Podobno na Cyprze nie ma już pieniędzy w bankomatach, ale to nic dziwnego po tej informacji.

Ja się zastanawiam, czy ktoś tą decyzję przemyślał? Przecież od 4 lat w Europie chucha się i dmucha na banki i podkreśla bezpieczeństwo depozytów, podwyższając progi gwarancji państwowych, wstrzykując gotówkę w sektor bankowy w zamian za śmieciowe obligacje, bardzo tanio finansuje się banki LTRO i stoi z masywnym OMT na wszelki wypadek. I tutaj nagle informacja, że depozyty społeczeństwa nie są święte, że w celu ratowania finansów gospodarki można ludziom pomniejszyć wartość ich oszczędności, od tak. No to przecież taki przekaz trafia do wszystkich ludzi w Europie - "trzymasz pieniądze w banku, możesz część stracić poprzez odgórne ustalenia europejskich urzędników" oraz "to nie są twoje pieniądze, skoro organy międzynarodowe mogą Cię części pozbawić".

Na miejscu Greków czy Hiszpanów dawno trzymałbym w tamtejszych bankach tylko tyle gotówki ile jest niezbędne do bieżącego zarządzania płynnością. Nie wiem, czy przypominacie sobie, ale ostatnie trzy cztery lata w Hiszpanii to ciągła walka o zachowanie płynności całego sektora. Wielokrotnie mówiło się, że jest run na banki, pokazywano dane o zmniejszającej się wielkości depozytów, ale zawsze kontrowano to działaniami programów ratunkowych, LTRO czy ewentualną interwencją EBC. Teraz przeciętny Hiszpan będzie myślał, że jeśli rzeczywiście będzie źle, to schemat z Cypru się powtórzy w Hiszpanii, bo dlaczego by nie? Co stoi na przeszkodzie, przecież to już się stało. Więc jeśli będzie miał pieniądze w bankach, to część albo wszystkie wypłaci na wszelki wypadek. Teraz albo w najbliższym czasie, w zależności, kiedy sąsiad i rodzina będą wypłacali. Pieniędzy w formie fizycznej jest mniej niż ulokowanych depozytów, więc dla kogoś może braknąć, co tylko może napędzać panikę i run.

To samo we Włoszech, Portugalii. Dokładając do tego bezrobocie, niestabilność lub brak rządów oraz niezadowolenie społeczne, perspektywa nie wygląda dobrze. Więc, albo sprawa z Cyprem to była bardzo nieprzemyślana decyzja, albo europejscy decydenci mają jakiś mechanizm (poza OMT) do opanowania ewentualnego ogromnego runu na banki, o którym my jeszcze nie wiemy. 

niedziela, 28 października 2012

Czyżby decyzja podjęta?


Mario Draghi był w środę w Bundestagu (link), przekonując niemieckich parlamentarzystów do działań zapowiedzianych przez bank centralny całej strefy euro (OMT). Nie pamiętam, by w mediach pojawiła się informacja, że jest planowana wizyta w tym samym celu powiedzmy na Słowacji czy w Słowenii. Cztery dni później Mario Draghi w wywiadzie dla Der Spiegel (link) publicznie wspiera pomysł ministra Schaeuble’go o zwiększeniu roli europejskiego komisarza ds. monetarnych. Komisarz ten miałby mieć prawo weta budżetu państwa strefy euro w przypadku naruszenia zasad fiskalnych. W połączeniu z reformą procedury podejmowania decyzji przez organy Unii, miałoby to złagodzić skutki kryzysu i pomóc go rozwiązać. „Jestem pewien: jeśli chcemy przywrócić zaufanie w strefie euro, państwa muszą przenieść część swojej suwerenności na poziom europejski” – cytat z wywiadu. Jeśli zmiana ta miałaby być zawarta w traktatach europejskich, to potrzebna jest zgoda między innymi Wielkiej Brytanii, raczej sceptycznej głębszej integracji fiskalnej. Również samo hasło „oddajemy część suwerenności fiskalnej” nie będzie popularne w wielu krajach, na przykład Grecji.

Myślę, że istotne jest tutaj to, że cały pomysł publicznie popiera szef EBC. Nie podejrzewam, żeby angażował się w to publicznie, gdyby w zaciszach gabinetów nie byłoby już pewnych ustaleń. Bo co innego jest na konferencji naukowej dostrzec brak istnienia pewnych mechanizmów fiskalnych (lub innych niedoskonałości) w wirtualnej unii monetarnej, a co innego poprzeć inicjatywę istotnych zmian w istniejącej unii walutowej. Draghi już to powiedział – EBC zrobi wszystko, by uratować strefę euro (link). Cięcia stóp już były, LTRO już było, łagodzenie kryteriów przyjmowania aktywów pod zastaw już było, OMT zostało zapowiedziane, więc widać już czas najwyższy na takie działania.

Ciekawi mnie, czy Draghi posiada informację, że według jednego z ostatnich sondaży, 68% Włochów przyznało, że mniej pieniędzy wydaje na żywność (link). Prawdopodobnie w dużej mierze dlatego, że mają mniejsze dochody, zaczynają bardziej racjonalnie gospodarować pieniędzmi lub starają się więcej oszczędzać na gorsze czasy. Mniejsze wydatki na konsumpcję, to niższa dynamika PKB, niższa dynamika PKB to wyższy poziom długu do PKB, wyższy poziom relacji długu do PKB to wyższe koszty refinansowania i zadłużania się. IMF prognozuje -2,5% dynamiki PKB we Włoszech w 2012 roku i około -2% w 2013, oczywiście pesymistyczniej od włoskiego rządu (wybory niebawem). A tutaj Morgan Stanley szacuje, że w 2013 roku na przetargach Włosi sprzedadzą papiery dłużne za około 400 miliardów euro (z czego 355 miliardów może być rolowanych). Tylko kilkadziesiąt punktów bazowych większej rentowności może się przełożyć na miliardy dodatkowych kosztów. Mało optymistyczna perspektywa, ale sam problem (np. z konsumpcją i recesją) nie dotyczy tylko Włochów, o czym niektórzy optymiści zdają się zapominać.

Mam też znaczne wątpliwości, czy jakakolwiek reforma organów Unii usprawni podejmowanie decyzji w ważnych sprawach. Argument? Pisałem ostatnio o nominacji Mersch’a do Zarządu EBC (link) i wątpliwościach niektórych „urzędników” co do jego kandydatury. W zeszłym tygodniu Parlament Europejski ostatecznie odrzucił jego kandydaturę stosunkiem głosów 325 do 300 (link), z powodu tego, że nie rozpatrywano również damskiej kandydatury. Mało tego, nominacja do tak kluczowego stanowiska miała miejsce pod koniec maja 2012, a głosowanie pod koniec października. Ciężko mówić o sprawności którejkolwiek instytucji, gdy istotne głosowania są opóźniane przez zgłaszane postulaty parytetów.

niedziela, 30 września 2012

A może jednak nie inflacja?


Znalazłem ostatnio interesujący raport Natixis o skutkach polityki monetarnej (link) - „Kreacja pieniądza nie jest odpowiednia do  rozwiązania strukturalnych problemów: trzy przykłady i katastrofalne konsekwencje zastosowanej polityki monetarnej”. Polecam wszystkim przeglądnięcie tego pdf’a, a nawet zapisanie go sobie gdzieś w prywatnym archiwum.

Raport opisuje trzy okresy: lata siedemdziesiąte, przełom tysiąclecia oraz ostatnie 5 lat w Stanach, Wielkiej Brytanii, Francji, Włoszech oraz Hiszpanii. W latach siedemdziesiątych, te kraje doświadczyły negatywnych szoków podażowych oraz wzrostu cen ropy. Reakcją było zwiększenie ilości pieniądza, co wywołało inflację i skutkowało restrykcyjną polityką monetarną w latach osiemdziesiątych. W drugiej połowie lat dziewięćdziesiątych gospodarki krajów OECD zaczęły spowalniać z rożnych powodów – zmniejszenia tempa postępu technologicznego, wzrostu konkurencyjności rynków wschodzących i zmniejszenia tempa wzrostu płac. Ekspansywna polityka monetarna pozwoliła utrzymać wzrost, ale też przyczyniła się do powstania baniek spekulacyjnych, przede wszystkim bańki internetowej. W ciągu ostatnich pięciu lat celem ekspansywnej polityki monetarnej ułatwienie finansowania wysokich deficytów fiskalnych i uniknięcie właściwych reform strukturalnych w trakcie spowolnienia gospodarczego (odważne stwierdzenie jakby na to nie patrzeć, jednak wiele jest w tym prawdy w mojej opinii).

Główna teza raportu jest następująca. Ekspansywna polityka monetarna jest odpowiednia do łagodzenia kryzysów płynnościowych i prowadzenia polityki antycyklicznej, ale nie może rozwiązać problemów strukturalnych, gdyż wykorzystanie jej w tym celu może mieć katastrofalne konsekwencje. Autorzy później opisują efekty wykorzystania ekspansywnej polityki monetarnej w tych trzech okresach. Po szczegóły odsyłam do opracowania, natomiast ciekawy jest wniosek analityków z Natixis.

Spadek dynamiki realnego PKB w latach 2008-2009 miał skutek w postaci zwiększenia deficytów fiskalnych oraz przyśpieszenia wzrostu wielkości długu do PKB. Banki centralne chcąc polepszyć sytuację fiskalną zwiększyły podaż pieniądza, między innymi poprzez nabywanie rządowych obligacji. Ta polityka będzie przybierać na sile w przyszłości – QE3 w Stanach (a może i kolejne), OMT w Strefie Euro czy przedłużenie skupu obligacji przez BoE.




I tutaj zaskoczenie. Analitycy Natixis w związku z nową gigantyczną podażą pieniądza nie uważają inflacji za główne ryzyko. I to jest o tyle zaskakujące, że większość osób na hasło druk pieniądza myśli inflacja już wręcz odruchowo. Jako argument podane jest wysokie i prawdopodobnie ciągle rosnące bezrobocie. Natomiast ja bym jeszcze dodał do tego spadek konsumpcji i wzrost skłonności do oszczędzania przez część społeczeństwa spowodowany niepewnością sytuacji materialnej w przyszłości. Za bardziej ryzykowna jest postrzegana ucieczka od pieniądza (!), w postaci runów na banki (to już ma miejsce – Grecja, Hiszpania) i ucieczką od waluty państw z rosnącą podażą pieniądza, skutkującą osłabieniem samej waluty. Osobiście dodałbym jeszcze, że w sytuacjach kryzysowych uciekać kapitał to będzie raczej do USD niż odwrotnie, ale ta „zasada” rynkowa jest chyba na tyle przyjęta, że nie trzeba było o niej wspominać. Złoto, waluty safe heavens, ziemia rolna i pod budowę to aktywa, do których przynajmniej część tego kapitału napłynie.

Podsumowując, polityka monetarna nie jest odpowiednim narzędziem zastępczym reform strukturalnych (np. wzrostu konkurencyjności, redukcji wysokich deficytów fiskalnych), jej niewłaściwe zastosowanie w wariancie ekspansywnym może prowadzić do inflacji, baniek spekulacyjnych czy potencjalnie awersji do utrzymywania aktywów w niektórych walutach lub pieniądzu w ogóle.

poniedziałek, 17 września 2012

Pomysł na parytet w wykonaniu europejskich urzędników


Te propozycje powoli przestają pozwalać się traktować z przymrużeniem oka. Ostatnio znowu przypomniała o sobie europejska komisarz ds. sprawiedliwości, Viviane Reding, powracając do pomysłu minimalnej ilości kobiet w radach nadzorczych spółek (link, link, link). Minimum 40%, we wszystkich spółkach giełdowych, w całej Unii.

Pomysł z sugerowaniem przedsiębiorstwom europejskim podpisywania dobrowolnych przyrzeczeń do zmiany struktury płciowej zarządów nie wypalił. Komisja Europejska ma w najbliższym czasie zatwierdzić projekt obligujący spółki, których państwo jest współwłaścicielem, do przystosowania się do nowych regulacji do 2018 roku. Dla spółek publicznych termin to 2020 rok. Oczywiście, podmiotom, które się nie dostosują, są przewidziane sankcje – w zależności od lokalnych rządów kary finansowe czy wykluczenia z państwowych kontraktów. Całe szczęście, że ten pomysł musi najpierw zatwierdzić Komisja Europejska, a potem rządy 27 państw i Parlament Europejski. Brytyjczycy już przeciwko temu protestują, czemu się nie dziwię. Ciężko inaczej odbierać ten pomysł niż w kategoriach politycznych.

Co ciekawe, autorka tekstu na ten temat z 5 września na wyborcza.biz usilnie powtarza, że chodzi o zarządy spółek (link), natomiast na portalu Rzeczpospolitej w tekście z 16 września już prawidłowo przetłumaczono zwrot „supervisory boards” (link).

Natomiast europejskie pomysły z parytetami, równością i rolą kobiet w zarządzaniu gospodarką stają się coraz dziwniejsze. W tym negatywnym znaczeniu. Po wielu miesiącach, w zaciszach europejskich gabinetów wynegocjowano, że odchodzącego z Zarządu EBC Hiszpana (mandat Gonzalez’a-Paramo wygasł 31 maja) zastąpi Yves Mersch, obecny prezes luksemburskiego banku centralnego (link, link, link). Jednak, 7 września ogłoszono, że przesłuchanie kandydata do Zarządu EBC przed Economic Monetary Affairs Committee w Parlamencie Europejskim zostało przełożone. Wypowiedź Sharon Bowles, przewodniczącej tego komitetu:
„W czwartek została podjęta decyzja (..) o przełożeniu przesłuchania Yves’a Merch’a, kandydata do Zarządu EBC, po tym, jak stało się jasne, że żadna kobieta nie była rozpatrywana jako kandydat na to stanowisko przed oficjalna rekomendacją Rady. Komitet jakiś czas temu wyraził zastrzeżenia na temat braku balansu płci w Zarządzie EBC i w Radzie Prezesów. Teraz nie ma nawet żadnej kobiety zasiadającej w Zarządzie EBC, który jest jedną z najbardziej władczych i istotnych instytucji w Unii Europejskiej. Symboliczne i praktyczne efekty tej absencji nie są nie do odnotowania.”

Nie wiadomo, czy śmiać się, czy płakać, ale może ktoś byłby w EBC uprzejmy na tyle, by wysłać Pani przewodniczącej komitetu pismo z informacją, że Rada Prezesów składa się z Zarządu i siedemnastu Prezesów banków centralnych strefy euro. Oraz z pytaniem, jak tam zamierza wprowadzić parytet? Poniżej zdjęcie składu Rady Prezesów z lipca 2012 (link).

A może całą tą sytuację można przekuć w teorię spiskową? Przy obecnej dramatycznej sytuacji Hiszpanii, Włoch i Grecji, w sześcioosobowym Zarządzie EBC Hiszpana ma zastąpić Luksemburczyk o jastrzębich poglądach (link). Prawdopodobnie podejmowałby działania i decyzje mające powstrzymać ryzyko inflacji, a w związku z tym nie byłby tak skłony intensywnie zwiększać podaży pieniądza, jak to od kilku lat robi EBC. Więc, może wymyślono, że w ten sposób albo się opóźni jego nominacja, albo zostanie zastąpiony jakąś uroczą kobietą o gołębim sercu. Tzn., o gołębim spojrzeniu na europejską gospodarkę. A decyzja o OTM przez EBC została już podjęta. Obecny skład Zarządu EBC można znaleźć tutaj (link) – Przewodniczący Włoch, Wice Portugalczyk, Niemiec, Francuz, urodzony w Niemczech Belg oraz wakat.



niedziela, 19 sierpnia 2012

Pilna depesza z wypowiedzią europejskiego decydenta


W niekończącej się słownej przepychance przetaczającej się przez Europę już prawdopodobnie nie chodzi o to, co kto komu obieca, kto kogo o co oskarży i co kto zaproponuje. Mam wrażenie, że tu chodzi tylko o to, żeby mówić, mówić dużo (abstrahując o sensu i zawartości merytorycznej wypowiadanych słów), każdemu kto chce słuchać i przekazywać pilne depesze.

Czy kolejne wiadomości z Grecji w ciągu tego tygodnia wniosły coś nowego? Nie, okazało się, że niecałkowicie wdrożono zaplanowane reformy i znowu brakuje pieniędzy na najbliższe płatności. Czyli nic, czego nie dałoby się przewidzieć w lutym. W błędzie są ci, którzy myśleli, że problem Grecji się skończył, lub przynajmniej znikł z listy najbardziej dokuczliwych dla wspólnej waluty. Grecka gospodarka skurczyła się o 6,2% rok do roku po drugim kwartale 2012 roku (link), potwierdzając przypuszczenia, że cały plan redukcji zadłużenia w perspektywie do 2020 roku do poziomu 120% długu do PKB jest wręcz nieosiągalny. Opór społeczeństwa przyzwyczajonego przez lata między innymi do trzycyfrowych dodatków do wynagrodzenia za mycie rąk nie jest łatwy do przezwyciężenia. Może natomiast prowadzić do populizmu i kierowania winy poza decydentów krajowych z lata poprzednich i samo społeczeństwo – na przykład wobec aktualnych podmiotów podejmujących decyzję, czyli Niemiec i EBC. Czyli, nic nowego. Natomiast co zrobić z takimi wiadomościami z Aten (link)?
„Greckie Ministerstwo Finansów policzyło, że obciążona długiem gospodarka będzie odbijać się szybciej i dlug będzie bardziej możliwy do utrzymania (tzn. Grecja będzie miała większą zdolność do jego obsługi), jeśli Grecja dostanie dodatkowe dwa lata na redukcje jej deficytu budżetowego.”
Osobiście uważam, że taki komunikat nic nie wnosi. Na upartego można by poszukać podobnych z 2010 roku, mających to samo znaczenie. A od 2010 roku Grecja miała już dwie akcje ratunkowe, jedno bankructwo, a drugie „w drodze”. W tym wszystkim jedno jest pewne – mentalność Greków się nie zmieniła.

Następne cudowne stwierdzenie z tego weekendu (link), autorstwa ministra finansów Hiszpanii, Luis’a de Guindos’a:
„EBC nie może określać limitów lub mówić jak dużo skupi obligacji lub jak długo będzie interweniować na rynku wtórnym papierów skarbowych krajów strefy euro, w celu, aby taka akcja była efektywna.”
To co, minister finansów Hiszpanii proponuje spiralę zadłużeniową każdemu krajowi strefy euro? No bo po co przecież kontrolować zadłużenie, skoro będzie się mieć pewność powodzenia każdej aukcji długu przy rentowności kilkunastu punktów bazowych niższej niż próg interwencji EBC? To jest propozycja nierozsądna, wręcz zapraszająca takie kraje jak Włochy, Francja czy Grecja do nieograniczonego zaciągania długów. Ja uważam, że jest nierealna i nikt rozsądny w Europie się na nią nie zgodzi (okej, częściowo jest wykonywana poprzez skupy obligacji przez EBC, ale one były doraźne i miały swoje ograniczenia). Myślę, że te słowa były wypowiedziane przez tonącego, chwytającego się brzytwy tylko i wyłącznie dla opinii publicznej. Górnik z kopalni, której rząd hiszpański cofnął dotację, bez której egzystencja na rynku nawet przy obecnych wysokich cenach węgla byłaby niemożliwa, tego genialnego pomysłu nie zrozumie. Hiszpania ma problem praktycznie wszędzie.

A skoro mówimy już o opinii publicznej w Hiszpanii i próbach jej uspokajania, Hiszpanie mają w tej dziedzinie pewnie doświadczenie o ostatnim czasie. Niedawno zwolniono z pracy popularną i bardzo dociekliwą dziennikarkę polityczną, przypuszczalnie z powodu nacisków rządu (link). No tak, ale trzeba jakoś uspokajać społeczeństwo, w którym jest około 24% stopa bezrobocia, system bankowy się sypie, ceny nieruchomości dalej spadają, a społeczeństwo nie chce zaakceptować istotnych zmian (o problemach Hiszpanii pisałem wcześniej, tutaj posty oznaczone etykietką link). Z drugiej strony, nie jest łatwo zachować cierpliwość ludziom, którzy są od dawna bez pracy, których nieruchomości kupowane na szczycie bańki tracą wartość i są warte mniej niż kwoty kredytów, które wzięli w nieregulowanych cajas. Poniżej jest wykres obrazujący procent tzw. „złych kredytów” w Hiszpanii w ostatnich latach, pięknie to on dla młodych Hiszpanów nie wygląda (link).


środa, 15 sierpnia 2012

Z serii wykresy dnia


Co wspólnego mają Groupon, Zynga oraz Facebook? Poza tym, że to są spółki internetowe i ostatnio przeprowadzały IPO? Przy wszystkich trzech IPO brał udział bank Morgan Stanley, który ostatnio miał 5 minut sławy po tym, jak brał udział w przekazywaniu wybranym inwestorom zmienionych przychodów Facebook’a w trakcie IPO oraz w dniu debiutu skupywał jego akcje by nie spadły poniżej 38 USD (na co przeznaczył prawdopodobnie około 2 miliardów USD, efekt – patrz kurs od debiutu). Źródło: link.




Kontrola wzrostu zadłużenia państwa we Włoszech? Nie, oskarżanie o wrogie działanie agencji ratingowych, które wskazują na potencjalne zagrożenia przy obniżkach ratingu. Potrzeby finansowe państwa nie zmaleją istotnie z dnia na dzień (roku na rok), a przy rozpadzie strefy euro może się trafić kilkuprocentowa recesja. 6,4 miliarda EUR przyrostu zadłużenia miesięcznie – nowoczesne zarządzanie państwem w dobie kryzysu (link).



Tylko 100 miliardów EUR bankom hiszpańskim jest potrzebne? A co jeśli ceny nieruchomości spadną tam o 15% i ilość niespłacanych kredytów wzrośnie radykalnie? Sprawa Hiszpanii ostatnio przycichła (urlopy, Olimpiada, mini hossa, risk on mode), ale nie znikła. Ba, skala problemów nawet się nie zmniejszyła (link).


niedziela, 29 lipca 2012

Było PSI, będzie OSI?


Festiwal gaszenia niekończącego się pożaru trwa w najlepsze. W lutym Grecja została „uratowana” dzięki PSI (Private Sector Involvement), gdzie podmioty z sektora prywatnego (banki, fundusze inwestycyjne) wzięły na siebie jednorazowo około 70% haircut’u na papierach greckich. Wtedy z ponad 300 miliardów EUR greckiego długu jeszcze w rękach prywatnych pozostawało około 110 miliardów. Więc efektem PSI było zmniejszenie długu tylko o około 70 miliardów – reszta została i dalej wisi nad głowami Greków. A wisi na coraz cieńszej linie, dług do PKB Grecji jest na poziomie 150-160%, a ta relacja zwiększa się z każdym miesiącem, gdyż Grecy dalej są w kilku procentowej recesji i nie mają widoków na choćby mierny wzrost gospodarczy w najbliższych czterech kwartałach. Po podwójnych wyborach dalej nie słychać w Europie o jakiś pilnych reformach, pojawiają się tylko komunikaty z Troiką w roli głównej, znowu.

Dlatego Europejscy dygnitarze znaleźli kolejne wyjście ratunkowe dla Grecji i całej strefy euro. Ponieważ bankom już nie można „kazać” ponieść kolejnych strat, to zostaje tylko sektor prywatny. Więc jest pomysł, aby dokonać haircut’u na obligacjach posiadanych przez EBC i banki centralne krajów strefy euro (link). Cel – zmniejszyć dług o kolejne 70-100 miliardów, aby Grecy mogli sami obsługiwać swój dług w dłuższym terminie. Teraz nie są w stanie tego robić, tak jak nie są zdolni zbić relacji długu do PKB do poziomu 120% do 2020 roku. Zdaniem europejskich decydentów, takie dzielenie powinno zostać podjęte wraz z PSI, ale ze względów politycznych nie zostało wcielone w życie. Ale teraz bardziej poprawne politycznie wydaje się  poniesienie strat przez ECB a nie podatników poprzez fundusze rządowe.

Official Sector Involvement (OSI) w wysokości 30% nie zmieni za wiele. Odjęcie 70 miliardów z tych 220-230 miliardów pozostającego teraz długu jak będzie się różnić od tego odjęcia 70 miliardów z ponad 300 w lutym? Tylko wielkością relacji długu do PKB jaka pozostanie po całej operacji. Jestem sceptyczny co do oczekiwanego efektu, jakim ma być powrót Grecji do samofinansowania się w realistycznej perspektywie. To gospodarka Grecji musi się dostosować do wymagań rynku, a nie polegać na pomocy europejskiej i obawie przez rozpadem unii monetarnej wywołanej potknięciem Grecji. Nie mam złudzeń – Europa pomaga nie w imię solidarności, ale by zapobiec kosztownej recesji i zawirowaniom w przypadku potencjalnego rozpadu. Dosypywanie pieniędzy przez instytucje i państwa europejskie oraz reformy rządu greckiego typu podniesienie podatku od reklam telewizyjnych nie są rozwiązaniem.

Pamiętajmy, że problem zadłużenia nie dotyczy tylko Grecji. Szóstka w Lotto temu, kto dokładnie przewidzi sytuację Hiszpanii i Włoch za 3 lata, jak również temu, kto przewidział w wakacje 2009 obecny los Grecji. 

czwartek, 14 czerwca 2012

Ruch EBC


Więc, oficjalnie, Hiszpania ma od wielkiej trójki rating BBB+ lub niższy. Od Standard & Poor’a BBB+ od 26 kwietnia (link), od Fitch’a BBB od 7 czerwca (link) i świeże Baa3 od Moody’s z dzisiaj, 13 czerwca (link). Wszystkie z perspektywą negatywną, z zastrzeżeniem, że tylko Moody’s uwzględnił w swojej ocenie szczegóły pomocy dla banków, która nawet może nie dojść do skutku. A Egan-Jones dodatkowo wczoraj nawet „nagrodził” Hiszpanię CCC+, ale z nimi jeszcze mało kto się liczy (link).

Co teraz? Zerohedge przypomina (link), że EBC po obniżce ratingu Hiszpanii do BBB+ lub poniżej może (powinien?) zwiększyć haircut o 5% na obligacjach Hiszpanii będących zastawem w EBC (w tym w operacjach LTRO). Autor tego artykułu (link) sugeruje, że EBC powinno być pragmatyczne i dostosować swoje zasady przyjmowania obligacji w zastaw zanim stanie się to kwestią rynkową. Dlaczego? Aby próbować ratować raz wartość tych obligacji na swoim bilansie, a dwa samą sytuację kraju i jego całego sektora bankowego. Tylko jak w takich warunkach może zostać odczytana reakcja EBC? Trzymanie się swoich zasad i reguł zmniejszy płynność podmiotów w sektorze i pogorszy ich sytuację, równolegle z trwającym powolnym runem na banki. Więc to stoi w sprzeczności z celem LTRO 1&2, skupu obligacji PIIGS przez ostatni rok i aktualnej pomocy bankom. Złagodzenie z kolei wysyła jasny sygnał o pewnej słabości EBC i poważności sytuacji. Reakcja rynków na to prawdopodobnie może być tylko jedna – negatywna, może nawet chwilowa panika. Prawdopodobnie, gdyż ostatnio napływa tyle różnych informacji mogących mieć potencjalnie istotny wpływ, negatywny lub neutralny, a rynek zachowuje się po swojemu, dlatego nie przesądzałbym kierunku w 100%. Przykład - EUR/USD spokojnie po komunikacie Moody’s tylko 20 pipsów w dół, odrobione już z resztą, a można było nawet mimo końca sesji w Stanach spodziewać się istotniejszego ruchu. Ciężki wybór.

Problem tylko jest taki, że obniżka ratingu już nastąpiła, jest to kwestia rynkowa, więc już dzisiaj (14 czerwca) powinien być ruch EBC. A warto pamiętać, że w kolejce do nieinwestycyjnego ratingu stoją Włochy.