Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Facebook. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Facebook. Pokaż wszystkie posty

środa, 29 maja 2013

Debiut Facebooka - ustalenia SEC

Być może ktoś z Was pamięta, napisałem rok temu tekst o IPO Facebooka, gdzie między innymi poruszyłem temat opóźnienia godziny pierwszego notowania i problemach z tym związanymi link - polecam zerknąć). Dzisiaj natomiast SEC (amerykański odpowiednik KNF) opublikował raport na temat tamtych wydarzeń (link), polecam przeczytać podsumowanie Dealbreaker.com (link), którego fragmenty, trochę z deficytu czasu, umieszczam poniżej (wszystko praktycznie Dealbreaker.com opisuje ze świetnym komentarzem).

"What started the mess is that Nasdaq opens the trading of a newly IPO’ed stock with an opening cross where it compiles quotes for a while and then crosses them in one big opening cross before continuous trading starts. And it uses the following process to do the opening cross:
            1 Get a bunch of orders over a ~20 minute period before trading starts
            2 Use a program called the IPO Cross Application to calculate the clearing price and shares crossed based on those orders, which takes a few milliseconds
            3 Check if any of the orders were cancelled during those milliseconds
            4 If they were, delete those orders and Goto 2
Did you spot the problem?"

"Also Nasdaq accidentally and illegally shorted 3 million shares of an IPO that it was in the process of (...), which is a great idea except for the “illegally” part: the stock went down and Nasdaq made $10.8 million dollars covering its short."

"Anyway Nasdaq got out of its SEC case with a $10 million fine and some undertakings to, like, fix all the bugs. Also some undertakings to institute rules allowing it to do the things that it did illegally during the Facebook IPO, which when you think about it is sort of an amazing way to resolve a regulatory violation. I bet the Libor banks would love to reach a settlement that’s like “from now on, we’ll all just agree that it’s okay to manipulate Libor.”"

środa, 5 września 2012

Presja dalej pozostanie

Wczoraj miała miejsce rozpaczliwa akcja ratowania kursu pewnej spółki, a co za tym idzie potencjalnej wartości sprzedawanych akcji w przyszłości. Mam spore podejrzenia, że właśnie taki był cel tego ruchu. Otóż Mark Zuckerberg w informacji przekazanej SEC (amerykański odpowiednik KNF) oświadczył, że nie planuje sprzedawać swoich akcji w ciągu najbliższych 12 miesięcy (link). Komunikat pojawił się po wczorajszej sesji, gdzie Facebook znowu osiągnął „historyczne” minimum (link).


Dlaczego IPO Facebook’a to był gigantyczny sukces pisałem wcześniej (można znaleźć po tagu facebook link). Ostatnio na pierwsze miejsce z katalogu „sukcesów” zdecydowanie wysuwa się możliwość upłynnienia swoich udziałów. Wcześniej wiadomo, Facebook nie był spółką publiczną, w miarę ekspansji akcjonariat się rozdrabniał i różnicował, były spore problemy z właściwą wyceną pakietów i ich odsprzedażą innym inwestorom. Zwłaszcza, gdy mówiło się o kilkudziesięciu miliardowych wycenach. Ostatecznie stanęło na 38 USD za jedną akcję, co dawało ponad 81 miliardów USD według liczby wszystkich akcji dostępnej podanej finviz.com – 2.14 miliarda sztuk (tyle też wychodzi z podzielenia kapitalizacji przez kurs). Debiut na giełdzie umożliwił sprzedaż akcji wyspecjalizowanym funduszom czy pracownikom, którzy nabyli akcje w ramach opcji. Równocześnie umożliwił też kupno przeciętnym inwestorom, bez wystarczającego rozeznania w sytuacji spółki i wiedzy, ale za to z dostępnymi pieniędzmi. W ten sposób umożliwiono i ułatwiono wyjście z inwestycji.

I tutaj pojawia się pierwszy problem. W IPO sprzedano tylko 421 milionów sztuk akcji, czyli około 20% wszystkich. Popyt był gigantyczny, podniesiono cenę maksymalną i zwiększono pulę oferowanych papierów – standardowe działanie przy dużym popycie. Tylko co z pozostałymi 80%? Nie widziałem w żadnym artykule zachęcającym do udziału w IPO wytłuszczonej informacji, że jest duże ryzyko podaży po wygasaniu ograniczeń w zbywaniu akcji przez wcześniejszych akcjonariuszy, a co za tym idzie mocnych spadków kursu. Tak jakoś ta informacja nie przebiła się chyba do mainstream’u. Jak zachował się kurs po debiucie, wszyscy wiemy, wykres jest powyżej. Jak zachowali się akcjonariusze? Peter Thiel (pierwszy zewnętrzny inwestor) sprzedał 72% swoich akcji Facebook’a trzy miesiące po IPO (link). Za około jeden miliard USD, przy czym cena rynkowa wynosiła wtedy poniżej 20 dolarów za akcję. Jaki może być wydźwięk takiego ruchu jednego z głównych akcjonariuszy – generalnie negatywny. Może potrzebował gotówki na inwestycje o większej stopie zwrotu, może uciekał póki się da, może jakieś rozwiązanie po środku – to wie tylko Peter Thiel, ja snuje tylko przypuszczenia. Ale jedno muszę zauważyć, że prawdopodobnie zna się on na inwestowaniu w spółki internetowe, potrafił dostrzec okazję, więc jest szansa, że wie też kiedy zamykać własne inwestycje.

Jaką sytuację mamy teraz? W obrocie rynkowym teraz jest aż 692 miliony sztuk (271 milionów pojawiło się od 16 sierpnia), czyli prawie dwie trzecie więcej niż w trakcie IPO. To oznacza, że nadal istnieje zagrożenie pojawiania się kolejnych pakietów, którym kończy się przymusowy lock-up. Ich zestawienie znalazłem w komunikacie do SEC.


·      29 października – kolejne 55 milionów, dodatkowo potencjalnie 55 milionów z opcji oraz 124 miliony (z emisji Pre-2011 RSUs nie wliczanej do obecnej liczby akcji za finviz.com).
·      14 listopada – kolejne 749 milionów sztuk, dodatkowo 46 milionów z opcji oraz 28 milionów Pre-2011 RSUs.
·      14 grudnia – 156 milionów.
·      18 maja 2013 – tylko 47 milionów należących między innymi do Mail.ru (to jest co najmniej ciekawa informacja).
·      A na deser najwcześniej od 4 września 2013 roku 444 miliony sztuk wraz z 60 milionami z opcji od Marka Zuckerberga.

Zacznijmy od matematyki – (692+55+749+156+47+444)=2143. Ufff, zgadza się z obecną podstawą do wyliczania rynkowej kapitalizacji. Co wynika z tego fragmentu komunikatu? W ciągu jednego roku może się pojawić i zostać sprzedanych 1451 miliony kolejnych sztuk akcji (dwukrotnie więcej niż jest teraz), oraz 313 milionów (z opcji oraz z jednej z emisji). To są kolosalne ilości, które będą ciągnąć w dół kurs, mniej lub bardziej, ale w dół. Nie wszyscy muszą wtedy sprzedawać, wystarczy żeby część osób upłynniła swoje akcje. Wszystko zależy od ceny, po jakiej ci akcjonariusze nabywali swoje akcje – jeżeli obecny kurs umożliwi im wyjście z inwestycji z dodatnią stopą zwrotu, mogą zamykać pozycję.

Dodatkowo, te liczby o emisjach i lock-up’ach nie zostały wyczarowane po IPO, musiały być znane i zawarte w prospekcie Facebook’a, gdyż to są elementarne informacje. Kolejny wniosek na przyszłość, aby czytać wszystko, co ma związek z naszymi pieniędzmi. Nasuwa mi się  jeszcze wniosek o myśleniu i odpowiedzialności, zwłaszcza jak widzę nagłówki z przepychanki w amerykański mediach (link, link, link). Szukanie winnych na całego, a to wygląda, że to dopiero pierwsza cześć tego sezonu.

Przy okazji, takie dość luźne skojarzenie. Spółka z kolejnymi emisjami i ciągły zwiększanie liczby akcji w obrocie? Bioton, ale nie wyciągałbym tutaj zbyt daleko idących wniosków (zestawienie z bazy danych Notorii z 4 września 2012).


środa, 15 sierpnia 2012

Z serii wykresy dnia


Co wspólnego mają Groupon, Zynga oraz Facebook? Poza tym, że to są spółki internetowe i ostatnio przeprowadzały IPO? Przy wszystkich trzech IPO brał udział bank Morgan Stanley, który ostatnio miał 5 minut sławy po tym, jak brał udział w przekazywaniu wybranym inwestorom zmienionych przychodów Facebook’a w trakcie IPO oraz w dniu debiutu skupywał jego akcje by nie spadły poniżej 38 USD (na co przeznaczył prawdopodobnie około 2 miliardów USD, efekt – patrz kurs od debiutu). Źródło: link.




Kontrola wzrostu zadłużenia państwa we Włoszech? Nie, oskarżanie o wrogie działanie agencji ratingowych, które wskazują na potencjalne zagrożenia przy obniżkach ratingu. Potrzeby finansowe państwa nie zmaleją istotnie z dnia na dzień (roku na rok), a przy rozpadzie strefy euro może się trafić kilkuprocentowa recesja. 6,4 miliarda EUR przyrostu zadłużenia miesięcznie – nowoczesne zarządzanie państwem w dobie kryzysu (link).



Tylko 100 miliardów EUR bankom hiszpańskim jest potrzebne? A co jeśli ceny nieruchomości spadną tam o 15% i ilość niespłacanych kredytów wzrośnie radykalnie? Sprawa Hiszpanii ostatnio przycichła (urlopy, Olimpiada, mini hossa, risk on mode), ale nie znikła. Ba, skala problemów nawet się nie zmniejszyła (link).


czwartek, 9 sierpnia 2012

Sukces wyceny


IPO Facebook’a to był sukces spółki, nie zmieniam zdania. Dlaczego to był sukces pisałem tutaj (link). Ostatnio pojawiły się dane Facebook’a za drugi kwartał (omówienie ich przez red. Hirscha tutaj link), które delikatnie mówiąc rozczarowały bezkrytycznych nabywców akcji z IPO. Dodatkowo, pojawiały się w sieci artykuły jak na przykład ten – jedno z przedsiębiorstw samo napisało sobie skrypt do zarządzania ruchem kierowanym z reklam na Facebook’u. I co odkryli? 80% ich ruchu na stronie spowodowanego kliknięciami w reklamę, za które ponosili opłaty na rzecz Facebook’a była generowana nie przez ludzi, ale automatyczne skrypty (link). To oznacza jedno, że im szybciej reklamodawcy będą się orientować, za co tak naprawdę płacą Facebook;owi, tym szybciej będą spadać przychody Facebook’a. Na efekty nie trzeba było długo czekać. Rynek weryfikuje wszystko.


I tak oto dzisiaj trafiam na taki artykuł (link), którego fragmenty zacytuję.
„Miała być euforia, jak na razie można mówić o rozczarowaniu. Debiut Facebook’a miał być pewną, zyskowną inwestycją. Tymczasem od majowej oferty publicznej spółki w technologicznym indeksie Nasdaq, jej akcje systematycznie tracą. Zagraniczne media już od jakiegoś czasu donoszą o pozwach zirytowanych inwestorów. Teraz przeciwko internetowemu gigantowi siły będą mogli połączyć polscy inwestorzy.”
„- Gracze z Polski sporo zainwestowali w akcje Facebook'a, zwłaszcza w dniu debiutu (…) Do tej pory zgłosiło się do nas kilkunastu inwestorów indywidualnych z Polski. Szacujemy, że do pozwu przyłączą się kolejne osoby, może być ich nawet kilkaset - dodaje.
„W pozwie prawnicy zamierzają zarzucić spółce i trzem bankom niewłaściwą wycenę debiutu, która w konsekwencji spowodowała straty nabywców akcji Facebook'a (…) Czego będzie domagać się kancelaria w imieniu inwestorów z Polski? - Przede wszystkim zależy nam na wypłacie odszkodowania, dla naszych klientów, którzy przy decyzji o zakupie akcji sugerowali się przedstawioną wycenę spółki. Chodzi nam o odszkodowanie w zakresie środków zainwestowanych w akcje spółki, jak i ewentualnych przyszłych, oczekiwanych zysków (…).”

Ten artykuł traktuje w kategoriach rzeczy osobliwych. Ale płynie z niego wniosek jeden, ale za to bardzo istotny. Ludzie naiwni oraz posiadający zbyt małą wiedzę ekonomiczną są wszędzie. Amber Gold, Finroyal oraz podobne podmioty nie są wyjątkiem. Ci ludzie, co chcą pozywać Facebook’a za to, że się dobrze sprzedał, tylko dołożą jeszcze więcej do interesu na koszty obsługi kancelarii prawniczej. Szansa na to, że coś ugrają jest bliska zeru, gdyż za naiwność się płaci. Zwłaszcza, gdy decyzje inwestycyjne podejmowało się świadomie, wiedząc o ryzyku związanym z inwestycjami na rynku kapitałowym. Tak tylko wtrącę, że nie każdy posiadacz rachunku brokerskiego w Polsce ma dostęp do NASDAQ, gdzie notowany jest Facebook – taką możliwość mieli raczej tylko Ci bardziej zamożni lub doświadczeni.

W kwestii kierowania się wycenami z rekomendacji. Nie liczy się kto tą wycenę robi, czy znany bank z Wall Street będący doradcą spółki przy IPO czy małe biuro analityczne z Polski. Żadna z wycen nie zwalnia z samodzielnego myślenia, takie jest moje zdanie. 

środa, 30 maja 2012

Facebook


Debiut Facebooka to było świetne IPO. Kontrowersyjne stwierdzenie? Niekoniecznie.

Świetne oczywiście dla samej spółki, zdecydowanie nie udane dla organizatorów emisji (przynajmniej kilku z ogólnej liczby 33 podmiotów w to zaangażowanych) oraz części inwestorów (link). Nie można tego debiutu oceniać inaczej niż pozytywnie, oceniając rezultat dla spółki. Raz, zwiększyli ilość oferowanych papierów o 25%, dwa zwiększyli zakres cenowy i trzy, ceną emisyjną była maksymalna możliwa – $38. To oznacza, że pozyskali około 16 miliardów USD z rynku – w końcu jedno z największych IPO w historii. Nie ukrywajmy, rynku znajdującego się w takim momencie, że jedno zdanie wyrwane z wypowiedzi bądź ministra finansów Niemiec, bądź szefa jednej z greckich partii bądź osoby odpowiedzialnej za finanse jednego z większych hiszpańskich regionów może na EUR/USD spowodować ruch kilkadziesiąt pipsów w kilka minut. Rynku żyjącego obawami nie tylko o los Grecji, ale o przetrwanie hiszpańskiego sektora bankowego czy z coraz większym niepokojem przyglądającego się zwiększającemu się zadłużeniu największych gospodarek świata. Rynku, gdzie złe informacje są w istocie odczytywane jako dobre – mam na myśli statystki makroekonomiczne z gospodarki USA i logikę myślenia części uczestników rynku, ponieważ prezes FED zapowiedział, że może się pojawić QE numer 3, gdy sytuacja będzie zła. W takim momencie sprzedaż akcji po $38 przy prognozowanym EPS $0,60 (link) oraz przy rozwodnionym EPS za ostatnie cztery kwartały $0,31 (link) daje wskaźnik oczekiwanego P/E 63,33 oraz P/E 122,58 za ostatni rok. Pomijając przybliżenia przy tych obliczeniach, oznacza to jedno – spółka sprzedała się bardzo drogo.

Zastanawiające są motywacje oraz oczekiwania osób oraz instytucji składających zapisy. Próba wytłumaczenia takiej wyceny kupowaniem znacznie zwiększonych przyszłych zysków i wzrostu przychodów rozbija się o ten drobny fakt, że spółka w połowie IPO właśnie sama zredukowała swoje prognozy (link). Kupowanie akcji dla samej wizji i geniuszu Zuckerberga przypuszczalnie było dla części uczestników emisji jednym z kryteriów podejmowania decyzji. Przewidywanie intensywniejszej monetyzacji użytkowników też nie jest takie oczywiste (generalnie mówiąc wzrost przychodów w przeliczeniu na jednego uczestnika) – jeśli komuś pogorszy się sytuacja materialna, to pewnie w pierwszej kolejności ograniczy wydatki na gry na Facebooku. Założenie ciągłego wzrostu liczby użytkowników też nie jest uzasadnione – historia portalu MySpace. Nie należy też tutaj niedoceniać logiki na zasadzie „mam konto, podoba mi się tez mogę być współwłaścicielem!”. Dodatkowo instynkt stadny, świetna promocja i medialność, moda, informacje o popycie podsycające napływ kolejnych zapisów. Czy to wszystko uzasadnia płacenie tak wysokiej ceny jak wynika ze wskaźników obliczonych na podstawie danych udostępnionych przez spółkę? Moim zdaniem absolutnie nie. Dlaczego? Wycena kiepsko wygląda przy innych spółkach, powiedzmy prowadzących podobną działalność (na podstawie prostego porównania): obecne P/E Google’a to około 18 (link), Apple około 14 (link), Groupon jeszcze nie jest rentowny (link), a LinkedIn pokazuje skromny zysk (link). Nawet uwzględniając realność wszystkich świetlanych prognoz, jest istotny potencjał spadku. Rynek to widzi, co obrazuje kurs obecnie. Jaki jest zasięg potencjalnego spadku (o ile taki wystąpi) jest ciężko prognozować, gdyż to zależy od wielu czynników. Ogólnej sytuacji rynkowej, spełniania prognoz przez spółkę, wzrostu tendencji do korzystania z urządzeń mobilnych do podglądu portalu (tam jest mniej reklam, to i mniej przychodów). Oczywiście wątpliwości co do zasadności wyceny na poziomie $38 pojawiały się przed ofertą publiczną, a ostatnio Aswath Damodaran, wybitny specjalista od wyceny przedsiębiorstw, napisał tekst, gdzie wskazuje $29 jako właściwą cenę (link). Zamknięcie z 29 maja to $28,84, jednak ja byłbym ostrożny ze stwierdzeniem, że ten poziom cenowy plus minus $1 może się okazać lokalnym dołkiem.

Więc już doszliśmy do wniosku, że wycena na poziomie $38 była zdecydowanie zbyt optymistyczna, jednak na rynku znaleźli się gracze, który byli skłonni zapłacić powyżej $42 zaraz po debiucie, a maksymalnie $45 na pierwszej sesji 18 maja. Jak skończyła się ta sesja? Bronieniem kursu przez Morgan Stanley przed zejściem poniżej ceny emisyjnej (link). Szacuje się, że Morgan Stanley nabył wtedy papiery za około 2 miliardy USD. Kupił ich tak dużo, że na następnej sesji już się na taki krok nie zdecydował – efekt to całkiem duża luka na wykresie. Równie ciekawe rzeczy działy się przed rozpoczęciem notowań – opóźnienie od planowanej godziny otwarcia wyniosło około 45 minut, i to na NASDAQ’u, giełdzie o jednych z najwydajniejszych serwerów i systemów, jakimi dysponują światowe instytucje obrotu. To opóźnienie jeszcze byłoby możliwe do zignorowania, ale problemy z nagromadzeniem zleceń spowodowały, że część z nich nie została wykonana, a powinna. Oczywiście giełda umożliwiła składanie roszczeń z tego tytułu następnego dnia, ale wyobrażam sobie emocje w tych pechowych instytucjach, gdzie zlecenie zostało złożone, otwarcie było pozytywne, później najprawdziwszy wodospad i akcja obronna Morgan Stanley, a tutaj ciągle nie ma potwierdzenia wykonania zlecenia i nie wiadomo co i jak powiedzieć wydzwaniającemu klientowi tak, by nie doprowadzić go do zawału. A w tych przypadkach chodziło o setki tysięcy lub miliony USD, więc emocje naprawdę musiały być intensywne.

Tutaj oczywiście pojawia się już ta nagłośniona kwestia zmiany prognoz i działanie Morgan Stanley (link). Przyczyną całego zamieszania jest sam Facebook, który 9 maja złożył do amerykańskiego odpowiednika KNF dokumenty modyfikujące prospekt emisyjny, w których były zawarte obniżone prognozy przychodów oraz stwierdzenie, że spółka dostrzega ryzyko dla przychodów wynikające ze wzrostu liczby użytkowników korzystających z urządzeń mobilnych (mniej reklam). 9 maja to już IPO było w zaawansowanej fazie i odbywały się spotkania z potencjalnymi inwestorami. Stąd podejrzenie, że części inwestorów Morgan Stanley przekazywał inne (nowsze) dane niż pozostałym. Na dzień dzisiejszy ta kwestia będzie dopiero wyjaśniana. Chciałbym zauważyć, że informacje spółki były dostępnie publiczne (modyfikacja lub aneks do prospektu) oraz JPMorgan oraz Goldman Sachs również  zmieniły swoje prognozy. Istotne w tym przypadku jest, że w odróżnieniu od większości IPO na rynku amerykańskim, w tym Morgan Stanley wiódł wiodącą rolę (link). Jako jedyny z 33 podmiotów organizujących emisję prowadził roadshow (intrygujące informacje o traktowaniu Zuckerberga jako celebryty na spotkaniu z ludźmi gotowymi wyłożyć dziesiątki milionów USD na akcje jego spółki) oraz przyjmował zapisy, gdy zwykle te czynności są dzielone na kilka podmiotów. Dlatego całe odium wprowadzania w błąd zostało przypisane właśnie Morgan Stanley. Nie wykluczone, że przynajmniej w jednej kwestii cześć inwestorów mogła być wprowadzona przez Morgan Stanley w błąd, mianowicie w informowaniu zainteresowanych o popycie na akcje w całym procesie IPO. W tekstach podsumowujących całą emisję pojawiały się anonimowe wypowiedzi zarządzających funduszami, pracowników innych banków o tym, że nie było precyzyjnej informacji o popycie, a jeśli już jakieś były udostępniane, to bardzo optymistyczne. Również anonimowo informowano, że księgę zleceń zamykano bardzo późno i długo nie było wiadomo kto ile akcji obejmie. Jeden anonimowy zarządzający funduszami z Londynu czuje się zmylony przez Morgan Stanley, gdyż będąc informowany o sporym popycie złożył zlecenie zakładając znaczną redukcję i ostatecznie został z dodatkowa pulą akcji wielkości 40% tego co potrzebował (link). Niby te 40% to nie tak dużo, ale wartość objętych dodatkowo akcji była znaczna i mogła generować problem dla ich posiadacza. Prawdopodobnie nie był jedyny, ale przynajmniej jemu udało się je sprzedać na pierwszej sesji nie tracąc na tym zbyt wiele, a może nawet skromnie zyskując. Część mogła się nie zdecydować na sprzedaż dodatkowych akcji, które potem im zaczęły bardzo ciążyć w portfelu, co z kolei zwiększyło później presję podaży.

Kilka słów o Morgan Stanley. Wszystko wskazuje na to, że to oni na IPO Facebooka stracą najwięcej. Z jednej strony zarobili na opłatach od IPO około 68 milionów USD, z drugiej strony skupili akcji za 2 miliardy USD za niemniej niż $38 za sztukę, gdyby szybko chcieli się tego pozbyć, dołożyliby swoją cegiełkę do dołowania kursu. Patrząc na obecny kurs, to szacuję, że są na tym stratni tak pomiędzy 250 a 400 milionów USD na ten moment w zależności od tempa redukcji ilości posiadanych papierów. Dodatkowo, wszystkie media w Stanach i Europie powtarzały na okrągło informację, jak to Morgan Stanley manipulował informacjami, w każdym razie, że miały miejsce nieetyczne praktyki w procesie IPO, oraz że generalnie IPO się nie udało. To jest wielki cios wizerunkowy dla banku i należy go rozpatrywać jak stratę.

Podsumowując, uważam, że to IPO było bardzo udane dla samego Facebooka. W niepewnych warunkach udało się pozyskać z rynku 16 miliardów USD, wcześniejsi akcjonariusze zyskali możliwość swobodnego wyjścia z inwestycji, a opinia publiczna jest bardziej skupiona na Morgan Stanley niż na spółce, która w połowie roadshow istotnie zmienia swoje prognozy. Sam debiut przeszedł do historii jako jeden z największych i z pewnością będzie jednym z wydarzeń roku. Dla kogo to była porażka? Dla Morgan Stanley głównie oraz dla całej grupy inwestorów indywidualnych i instytucjonalnych, którzy świadomie podejmowali swoje decyzje inwestycyjne. Zakup akcji jest ryzykowny, bez względu na to, co twierdzi oficer sprzedaży w renomowanym banku. Sprawozdanie finansowe było jawne. Dlatego nie rozumiem ludzi, którzy podejmują decyzje finansowe oraz inwestycyjne czasami bezrefleksyjnie, bez choćby podstawowego przygotowania merytorycznego lub przynajmniej wiedzy o danym instrumencie finansowym. W którymś miejscu natknąłem się na opis pretensji pewnego Amerykanina, który na akcje Facebooka przeznaczył 25 tysięcy USD z funduszu na edukację swojej dziewięcioletniej córki, a kilka dni po debiucie ma pretensje do całego świata z Wall Street na czele. Co czeka kurs Facebooka w najbliższej przyszłości? Czynników ryzyka jest wiele, oprócz wspomnianych wcześniej dochodzą dodatkowa podaż związana z zamykaniem stratnych pozycji oraz coraz szersze możliwości wykorzystywania krótkiej sprzedaży na akcjach spółki (przez pierwszy tydzień miała ograniczony zakres link). Teraz rynek musi znaleźć swój poziom równowagi. Czas na realizowanie swoich kolejnych planów dla Facebooka już się rozpoczął, miliony ludzi będą ich coraz intensywniej obserwować.

wtorek, 22 maja 2012

FB


Pewnie znajdą się ludzie w Stanach, którzy nie sądzili, że to się tak skończy. Ja podejrzewam, że to dopiero początek. Świetnie ulokowane IPO relatywnie blisko lokalnych szczytów na amerykańskim rynku, znakomita medialność, podnoszenie ceny emisyjnej i ilości oferowanych akcji (link), zebrane około 16 miliardów USD z rynku przy sporych obawach między innymi o los Hiszpanii i Grecji (pozostałych państw też), tempo rozwoju w Chinach. Do tego ułatwienie wejścia i wyjścia do i z akcjonariatu (części obecnych akcjonariuszy to się pewnie podoba). Słowem, sukces.


Nic dodać, nic ująć (cena emisyjna 38 USD, źródło wykresu link). Interesujący jest wolumen – 579 milionów sztuk na pierwszej i co najmniej 167 na drugiej przy około 421 oferowanych, to całkiem sporo (link). Middleton zwraca uwagę na reakcje Morgan Stanley, który stabilizował kurs Facebooka na pierwszej sesji (link). W tym artykule (link) jest podana sugestia, że Morgan Stanley mógł wydać w piątek na to nawet około 2 miliardów USD. Tutaj z kolei, że Morgan Stanley jako jeden z organizatorów IPO mógł na tym zarobić około 175 milionów USD (link). Jeżeli kurs Facebooka będzie dalej spadał, powiedzmy sporo poniżej 30 USD, to zastanawia mnie, czy prezes Morgan Stanley na specjalnej konferencji prasowej ogłosi stratę banku, podobnie jak zrobił prezes J.P. Morgan?