Wczoraj miała miejsce rozpaczliwa
akcja ratowania kursu pewnej spółki, a co za tym idzie potencjalnej wartości
sprzedawanych akcji w przyszłości. Mam spore podejrzenia, że właśnie taki był
cel tego ruchu. Otóż Mark Zuckerberg w informacji przekazanej SEC (amerykański
odpowiednik KNF) oświadczył, że nie planuje sprzedawać swoich akcji w ciągu
najbliższych 12 miesięcy (link).
Komunikat pojawił się po wczorajszej sesji, gdzie Facebook znowu osiągnął
„historyczne” minimum (link).
Dlaczego IPO Facebook’a to był
gigantyczny sukces pisałem wcześniej (można znaleźć po tagu facebook link).
Ostatnio na pierwsze miejsce z katalogu „sukcesów” zdecydowanie wysuwa się
możliwość upłynnienia swoich udziałów. Wcześniej wiadomo, Facebook nie był
spółką publiczną, w miarę ekspansji akcjonariat się rozdrabniał i różnicował,
były spore problemy z właściwą wyceną pakietów i ich odsprzedażą innym
inwestorom. Zwłaszcza, gdy mówiło się o kilkudziesięciu miliardowych wycenach. Ostatecznie
stanęło na 38 USD za jedną akcję, co dawało ponad 81 miliardów USD według
liczby wszystkich akcji dostępnej podanej finviz.com – 2.14 miliarda sztuk
(tyle też wychodzi z podzielenia kapitalizacji przez kurs). Debiut na giełdzie
umożliwił sprzedaż akcji wyspecjalizowanym funduszom czy pracownikom, którzy nabyli
akcje w ramach opcji. Równocześnie umożliwił też kupno przeciętnym inwestorom,
bez wystarczającego rozeznania w sytuacji spółki i wiedzy, ale za to z
dostępnymi pieniędzmi. W ten sposób umożliwiono i ułatwiono wyjście z
inwestycji.
I tutaj pojawia się pierwszy
problem. W IPO sprzedano tylko 421 milionów sztuk akcji, czyli około 20%
wszystkich. Popyt był gigantyczny, podniesiono cenę maksymalną i zwiększono
pulę oferowanych papierów – standardowe działanie przy dużym popycie. Tylko co
z pozostałymi 80%? Nie widziałem w żadnym artykule zachęcającym do udziału w
IPO wytłuszczonej informacji, że jest duże ryzyko podaży po wygasaniu
ograniczeń w zbywaniu akcji przez wcześniejszych akcjonariuszy, a co za tym
idzie mocnych spadków kursu. Tak jakoś ta informacja nie przebiła się chyba do
mainstream’u. Jak zachował się kurs po debiucie, wszyscy wiemy, wykres jest powyżej.
Jak zachowali się akcjonariusze? Peter Thiel (pierwszy zewnętrzny inwestor)
sprzedał 72% swoich akcji Facebook’a trzy miesiące po IPO (link).
Za około jeden miliard USD, przy czym cena rynkowa wynosiła wtedy poniżej 20
dolarów za akcję. Jaki może być wydźwięk takiego ruchu jednego z głównych
akcjonariuszy – generalnie negatywny. Może potrzebował gotówki na inwestycje o
większej stopie zwrotu, może uciekał póki się da, może jakieś rozwiązanie po
środku – to wie tylko Peter Thiel, ja snuje tylko przypuszczenia. Ale jedno
muszę zauważyć, że prawdopodobnie zna się on na inwestowaniu w spółki
internetowe, potrafił dostrzec okazję, więc jest szansa, że wie też kiedy
zamykać własne inwestycje.
Jaką sytuację mamy teraz? W
obrocie rynkowym teraz jest aż 692 miliony sztuk (271 milionów pojawiło się od
16 sierpnia), czyli prawie dwie trzecie więcej niż w trakcie IPO. To oznacza,
że nadal istnieje zagrożenie pojawiania się kolejnych pakietów, którym kończy
się przymusowy lock-up. Ich zestawienie znalazłem w komunikacie do SEC.
·
29
października – kolejne 55 milionów, dodatkowo potencjalnie 55 milionów z opcji
oraz 124 miliony (z emisji Pre-2011 RSUs nie wliczanej do obecnej liczby akcji
za finviz.com).
·
14
listopada – kolejne 749 milionów sztuk, dodatkowo 46 milionów z opcji oraz 28
milionów Pre-2011 RSUs.
·
14
grudnia – 156 milionów.
·
18
maja 2013 – tylko 47 milionów należących między innymi do Mail.ru (to jest co
najmniej ciekawa informacja).
·
A
na deser najwcześniej od 4 września 2013 roku 444 miliony sztuk wraz z 60
milionami z opcji od Marka Zuckerberga.
Zacznijmy od matematyki – (692+55+749+156+47+444)=2143.
Ufff, zgadza się z obecną podstawą do wyliczania rynkowej kapitalizacji. Co
wynika z tego fragmentu komunikatu? W ciągu jednego roku może się pojawić i
zostać sprzedanych 1451 miliony kolejnych sztuk akcji (dwukrotnie więcej niż
jest teraz), oraz 313 milionów (z opcji oraz z jednej z emisji). To są
kolosalne ilości, które będą ciągnąć w dół kurs, mniej lub bardziej, ale w dół.
Nie wszyscy muszą wtedy sprzedawać, wystarczy żeby część osób upłynniła swoje
akcje. Wszystko zależy od ceny, po jakiej ci akcjonariusze nabywali swoje akcje
– jeżeli obecny kurs umożliwi im wyjście z inwestycji z dodatnią stopą zwrotu,
mogą zamykać pozycję.
Dodatkowo, te liczby o emisjach i
lock-up’ach nie zostały wyczarowane po IPO, musiały być znane i zawarte w
prospekcie Facebook’a, gdyż to są elementarne informacje. Kolejny wniosek na
przyszłość, aby czytać wszystko, co ma związek z naszymi pieniędzmi. Nasuwa mi
się jeszcze wniosek o myśleniu i odpowiedzialności,
zwłaszcza jak widzę nagłówki z przepychanki w amerykański mediach (link,
link,
link).
Szukanie winnych na całego, a to wygląda, że to dopiero pierwsza cześć tego sezonu.
Przy okazji, takie dość luźne
skojarzenie. Spółka z kolejnymi emisjami i ciągły zwiększanie liczby akcji w
obrocie? Bioton, ale nie wyciągałbym tutaj zbyt daleko idących wniosków
(zestawienie z bazy danych Notorii z 4 września 2012).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz