środa, 18 kwietnia 2012

Germany 2-Year Bonds


Dzisiaj (18.04) rzucił mi się w oczy wynik aukcji niemieckich obligacji dwuletnich. Rząd Republiki Federalnej sprzedał obligacje za 4,206 mld Euro przy celu 5 mld Euro, przy stosunku popytu do podaży na poziomie 1,8, a przy średniej rentowności 0,14%. Tak, Niemcy pożyczyli ponad 4 miliardy Euro za około 0,14% rocznie (link).

Teraz kilka szczegółów: kupon dwulatek to 0.25% (link), 21.03 sprzedali przy rentowności 0,31%, a 22.02 przy 0,25% (link). Średnia rentowność 0,14% rocznie oznacza, że niektórzy uczestnicy emisji byli skłonni kupić papiery za mniej niż 0,14% rentowności, ciekawe, czy zostały złożone oferty przy ujemnej rentowności? Przy okazji, rentowność dwuletnich obligacji polskich to 4,76%, a greckich 347,605%, stan na 18.04, godz. 14:55 (link oraz link).




Dla mnie, jak i pewnie dla większości osób działających na polskim rynku kapitałowym, pewna roczna stopa zwrotu na poziomie 0,14% wydaje się śmiesznie niska, wręcz nierealna. Dla przypomnienia, przeciętne stawki prowizji dla inwestorów indywidualnych w polskich biurach maklerskich dla akcji i obligacji są wyższe niż 0,14%. Prawda, w Strefie Euro jest inna stopa procentowa, również zupełnie inna rzeczywistość gospodarcza niż w Polsce. Mnie zastanawia, co kieruje zarządzającymi w europejskich instytucjach, że są skłonni po tak niskiej rentowności przechowywać gotówkę? Wiadomo, Niemcy są postrzegane jako bezpieczny kraj, używając popularnego w mediach stwierdzenia, „gdy maleje apetyt na ryzyko, kapitał ucieka do bezpiecznych instrumentów”.

Wszystko dobrze, ale czy jest granica do której ktoś przy tak niskiej rentowności będzie skłonny nabywać te papiery? Ja nie znam odpowiedzi na to pytanie, ale tutaj chciałbym zwrócić uwagę na jedną kwestię. Europejskie instytucje finansowe posiadają w swoich bilansach zarówno papiery niemieckie, jak i krajów PIIGS. W momencie, gdy następuje pogorszenie nastrojów, rentowności obligacji krajów PIIGS rosną, to rentowności niemieckie, szwajcarskie czy holenderskie maleją. Wtedy wzrost wartości „bezpiecznych” papierów może równoważyć w bilansach straty na papierach gorszej jakości. Gdy nastroje będą się poprawiać, sytuacja będzie analogiczna.

Tutaj pojawia się pewne pytanie. Czy w momencie, gdy nastroje będą bardzo złe, któryś z krajów PIIGS będzie restrukturyzował swoje zadłużenie (Portugalia, Hiszpania czy może znowu Grecja?), czy istnieje granica, do której rentowności niemieckich obligacji mogą spaść? Tutaj podam zupełnie przykładowe liczby, takie, które można sobie swobodnie wyobrazić: -0,1% na jednolatkach, 0,5% na dziesięciolatkach. Kto wie, może właśnie taki scenariusz się zrealizuje?

Ja osobiście chciałbym pożyczać pieniądze po 0,14% rocznie. Każdą ilość, praktycznie na każdy termin. Kto by nie chciał, zwłaszcza że o LTRO mówiło się jako o tanim pieniądzu. Mnie zastanawia, jak niemiecki rząd zamierza wykorzystać tą sytuację. Szczerze, to zdziwiłbym się, gdyby Niemcy nie spróbowali korzystać z taniego finansowania, byłoby to wręcz nierozsądne. Niestety nie jestem specjalistą w niemieckich regulacjach prawnych i nie jestem pewien wykonalności poniższego pomysłu, ale z ciekawości sprawdziłem oprocentowanie pierwszej lokaty w Niemczech jaką znalazłem. 2% rocznie w Deutsche Bank (link). Jeżeli rząd niemiecki miałby taką możliwość prawną, to dlaczego nie miałby teraz pożyczyć z rynku tyle tak niskim kosztem, ile tylko banki niemieckie będą w skłonne przyjąć na lokaty? Nawet gdyby to było dużo mniej niż 2%, to efekt byłby taki, że banki niemieckie miałby stabilne dodatkowe finansowanie, poza tym z LTRO. Oczywiście ktoś mógłby to zinterpretować jako działalność inwestycyjną rządu niemieckiego, ktoś inny jako wzmocnienie sektora bankowego w kontekście kryzysu i jako dodatkową przewagę nad pozostałymi bankami z Europy. Kwestia jest tylko taka, jakie są zapisy prawne odnośnie reguł wykorzystania środków pieniężnych z emisji długu w Niemczech. Gdyby wykluczały taką możliwość, to może ktoś dojdzie do wniosku, że to może być opłacalne dla Niemiec, i zaproponuje zmianę niekorzystnego prawa. Albo już doszedł, a my jeszcze o tym nie wiemy, bo kto jak kto, ale Niemcy potrafią liczyć pieniądze.

Jedynym zastrzeżeniem do powyższego scenariusza jest sama polityka rządu RFN. Niemcy podpisały pakt fiskalny, który zobowiązuje je do tego, aby „dług sektora instytucji rządowych i samorządowych nie przekraczał 60% produktu krajowego brutto w cenach rynkowych lub dostatecznie się zmniejszał w kierunku tej wartości” (link). A tutaj niemiecki government debt to ponad 80% PKB (link). Ciekawe co by się stało w Europie, gdyby to Niemcy zrezygnowały z Paktu Fiskalnego jako pierwsze? Może ten wyśniony Eurogeddon profesora Rybińskiego?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz