Trafiłem przypadkiem pierwszy raz
na takie określenie „FANG”, oznaczające bogate kraje z ratingiem AAA, które
ponoszą duże koszty związane z ratowaniem innych państw (link).
Nie wiem, być może takie określenie funkcjonowało już od jakiegoś czasu w
blogosferze, jednak mimo wszystko nie wróżę mu tak zawrotnej kariery, jaką
zrobiło „PIIGS”.
Tymczasem, Moody’s obniżył rating
ESM i EFSF z Aaa do Aa1 i zostawił negatywną perspektywę (link).
Jak wszyscy na rynku wiedzą, rating ESM i EFSF zależy od państw zrzucających
się do wspólnego funduszu, a skoro Moody’s obniżył rating Francji 19 listopada,
to ostatnia decyzja była kwestia czasu biorąc pod uwagę strukturę udziałów poszczególnych
państw. Czy z tego faktu powinna na rynku mieć miejsce jakaś reakcja – nie, nie
powinna, bo uważam, że wszyscy dawno (a przynajmniej od dwóch tygodni) się tego
spodziewali. Może nie wszyscy, a przynajmniej jedna grupa uczestników rynku nie
chce tego przyznać – szefostwo ESM (link)
oczywiście w europejskimi urzędnikami za plecami. „Decyzja ratingowa Moody’s jest trudna do zrozumienia” – stwierdza Klaus
Regling, dyrektor zarządzajacy funduszu ESM i CEO funduszu EFSF w oświadczeniu.
„Nie zgadzamy się z podejściem agencji
ratingowych, które nie wystarczająco rozpoznają (uznają) wyjątkowo silne
instytucyjne podstawy ESM’u, polityczne zaangażowanie (państw, władz) i
strukturę kapitałową.”
„Exceptionally strong institutional framework” –
tym tempem coraz mniej osób będzie brało takie wypowiedzi na poważnie. Podobnie
jak spór o to, czy poziom długu do PKB ma wynieść za 8 lat 120% czy 124%, jakby
rzeczywiście te 4 punkty procentowe miały mieć największe znaczenie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz