Budowlanka ma oficjalnie swoich
naśladowców. Podwykonawcy spółek budowlanych (między innymi DSS, PBG, HBP) w
celu przyśpieszenia wyegzekwowania swoich pieniędzy lub postraszenia i wywarcia
presji na spółce składali wnioski o upadłość. Pewnie do pewnego momentu
wystarczyło tylko spółce budowlanej zagrozić złożeniem wniosku do sądu, co
wiązałoby się w przymusem opublikowania raportu bieżącego. Ale jak już spółki
nie miały jak reagować na groźby – brak płynności – to obserwowaliśmy wysyp
wniosków o upadłość w całej branży. Dotyczyło to głównie do tej pory branży
budowlanej w segmencie budownictwa drogowego.
A tutaj Bomi (sprzedaż
detaliczna) wczoraj informuje (link),
że wierzyciel złożył do sądu wniosek o upadłość, ale go nie opłacił. Nie musiał,
sierpowy w spółkę trawił bezbłędnie. Czy to już jest nokaut, ciężko powiedzieć,
ale kurs mówi wiele. Bomi ma ogromne problemy od dłuższego czasu, trwająca
restrukturyzacja, emisja akcji, zmiany w akcjonariacie ora w zarządzie –
generalnie sytuacja spółki jest ciężka. W mojej opinii w tej sytuacji istotnym
jest kto złożył ten wniosek – spółka Brand
Distribution Sp. z o.o. (link),
czyli dostawca części towarów do sklepów Bomi. Naturalnym w tej branży wydaje
się kredytowanie sklepów przez dostawców i opóźnione do granic możliwości
terminy płatności, duże sieci w tej kwestii mają swoje przywileje. Ale widać
tutaj, że dostawcy Bomi puszczają nerwy, gdyż składa wniosek i z premedytacja
go w sądzie nie opłaca. „W ocenie Zarządu złożenie nieopłaconego
wniosku stanowi próbę wywarcia presji negocjacyjnej w toczących się rozmowach
dotyczących wzajemnych rozliczeń.” Oczywiście, presja negocjacyjna, ale nie sądzę, żeby Brand
Distribution zdecydowałoby się na taki „ruch negocjacyjny”, gdyby wszystkie płatności
i rozliczenia były regulowane zgodnie z umowami i przyjętymi praktykami obrotu
handlowego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz